Dodaj do ulubionych Poleć znajomemu

Dołącz do nas

Facebook  Why Not USA na G+  Pinterest  nk.pl

Newsletter

drukuj Blog Sary B 2012-2013 | więcej

Im dalej w las, tym więcej drzew

Sara 28-04-2013

Przed wystąpieniem z host...
Tak więc, zgodnie z tą zasadą, miałam dość zajęty tydzień. We wtorek na przykład, w mormońskim kościele, grupa young women zorganizowała praktyki do prezentacji senior projektu, więc zachęcona możliwością sprawdzenia swojego przygotowania postanowiłam uczestniczyć w tym przedsięwzięciu. Oczywiście nie wyglądało to ani trochę tak jak powinno, ale przynajmniej dowiedziałam się jakie przykładowe pytanie mogę dostać... więc w sumie chyba było warto, poza tym, inna dziewczyna miała swój projekt na temat dekorowania tortów, więc przyniosła zaopatrzenie i każdy miał okazję spróbować udekorować babeczkę. W środę odbyło się spotkanie Key Club w szkolnej bibliotece. Ku mojemu miłemu zaskoczeniu zostałam oficjalnie mianowana członkiem, dostałam certyfikat czynnego uczestnika oraz swoją kartę „ID” z tegoż klubu + szarfę, którą będę mogła założyć na uroczystość rozdania świadectw. Ogólnie rzecz biorą było to najbardziej oficjalne spotkanie tej organizacji odkąd pamiętam… Nastąpiła uroczystość zmiany prezydencji, a po wszystkim mieliśmy oczywiście coś słodkiego do przegryzienia i 7up do popicia. Tak jeszcze w ramach wyjaśnienia, Key Club to organizacja, która zajmuje się akcjami charytatywnymi, np. pomocą w sprzątaniu czegoś w ramach pomocy społecznej, albo pisaniu listów do dzieci od świętego Mikołaja na święta, albo dekorowanie czegoś z okazji uroczystości. Piątek- wielki dzień- dzień zakończenia senior projektu, nad którym całościowo spędziłam grubo ponad 60 godzin, więc zaprezentowanie pracy i skończenie z tym było dla mnie radosnym wydarzeniem. Tematem była książka kucharska zawierająca przepisy z 10 krajów świata (krajów, z których są tegoroczni exchange studenci w naszej szkole). Wszystko rozpoczęłam od przeprowadzenia ankiety wśród kolegów i koleżanek z zagranicy, na temat ich tradycyjnych potraw, potem szukałam przepisów w internecie, gotowałam po 4 potrawy z każdego kraju i składałam książkę. Całość projektu składała się z 3 części: realizacji projektu jako takiego, portfolia (segregatora z informacjami o osiągnięciach w szkole, aktywnościach poza szkolnych, CV itp.) oraz prezentacji. Prezentacja trwała 20 minut, tj. 1 minuta na przygotowanie się (uruchomienie Power Pointa itp.), 10 minut na mówienie, 8 minut na pytania od komisji i 1 minuta na zebranie pomocy i opuszczenie pomieszczenia. Ponieważ nie lubię zwlekać, zapisałam się na godzinę 9:40. Dzień wcześniej upiekłam placek i przygotowałam pierogi, żeby to co mówię miało jakieś poparcie w rekwizytach, oprócz tego miałam do pokazania swoją książkę, którą zamówiłam w HP do wydruku, i ankietę wypełnioną poł roku wcześniej przez exchange studentów. Wszystko przebiegło bardzo szybko, bo już o 10:10 byłam z powrotem w domu. Jak mi poszło to zobaczę w poniedziałek po ocenie, ale mam nadzieję, ze nie było źle. Moja host mama uczestniczyła w prezentacji i nagrała mi ją. Po oglądnięciu muszę przyznać, że oprócz zbyt częstego „em” nie było najgorzej. W sobotę były dwa ciekawe wydarzenia. Pierwszy to TOEFL. Był to test całkowicie przeprowadzany na komputerze, składający się z 4 części: czytania za zrozumieniem, słuchania, mówienia i pisania. Dla osób planujących zdawać lub zagłębić się w tą tematykę polecam książkę iBT TOEFL z wydawnictwa Kaplan. Rejestracja odbywa się internetowo, można sobie wybrać datę i miejsce zdawania, płaci się też przez Internet (180$). W ośrodku trzeba się stawić pół godziny wcześniej z dokumentem dojrzałości, najlepiej paszportem, ja mojego zapomniałam, więc przed wejściem modliłam się, żeby mój dowód osobisty im wystarczył i na szczęście wystarczył. Zanim przystąpiłam do testu musiałam wypełnić kartę ze zgodą i się podpisać, no a potem 3, 5 godzinny wysiłek psychiczny i mogłam wracać do domu. Trafiły mi się dość dobre tematy, które podchodziły ogólnie pod nauki przyrodnicze, więc było mi łatwiej zrozumieć, o czym była mowa. Po teście nie wróciłam jednak do domu, tylko pojechałam od razu na spotkanie do mormońskiego kościoła, na którym opracowywaliśmy scenkę teatralną opierając ją przesłaniu moralnym z jakiegoś filmu Disney’a. Wybraliśmy Shreka… (tak wiem, to nie Disney, ale nie moja była decyzja). W każdym razie, całe przedsięwzięcia nazywa się Road Show i polega na tym, ze grupa osób wymyśla sztukę, ćwiczy i wystawia tego samego dnia. Po krótkich praktykach, ok godziny 17 wróciłam do domu na 2 godziny, czyli wystarczająco czasu, żeby się przebrać i zjeść obiad, a potem z powrotem do kościoła. Wszystkich prezentujących grup było ok 10 i muszę przyznać, że całkiem niezła zabawa oglądać kreatywność ludzi i to ile można zrobić w ciągu 2 godzin przygotowania.
0
Oceń posta:

Ostatnio dodane blogi

Maj
25
2013

The End

Sara 21:05

 Moja historia kończy się w mieście Preston, stanie Idaho, USA, 25 maja 2013. Oczywiście ostatni tydzień był najlepszy, bezstresowy, tylko relaks i zabawa. Pokrótce czytaj dalej...
Komentarze (12)
Maj
18
2013

Wizyta dobiega końca

Sara 2:05

 Licząc od dzisiaj zostało mi dokładnie 8 dni w Ameryce. Czas ten prawdopodobnie zostanie przeznaczony na spakowanie walizki, pożegnanie rodziny i przyjaciół i wejście czytaj dalej...
Komentarze (3)
Maj
12
2013

AP Calculus

Sara 18:05

 Z wydarzeń z ostatniego tygodnia na uwagę zasługuje test zwany Advance Placement. Może trochę jak matura rozszerzona z matmy. Nie wiem, bo nigdy nie miałam czytaj dalej...
Komentarze (5)

Napisz komentarz

Komentarzy:
4.3

realizacja: Ideo

powered by: CMSEdito