Blog Klaudii 2011-2012 | więcej
Już druga polowa pierwszego semestru !
Klaudia Kurzacz 18-04-2012
Dosyc długo nie uaktualniałam bloga, a za mną już pierwsza połowa drugiego semestru !
Stary semestr zakończył się egzaminami (materiał z poprzednich 9 tygodni). Wszystkie przedmioty zaliczyłam z koncową oceną A, co wydaje mi się dobrym wynikiem, skoro wyzej nie można.
Zacznę od tego, ze duzo zmian nie ma. Nadal jest troszke nudno i bardzo łatwo. Jest mała zmiana w planie lekcji.
Pierwsza godzina się nie zmieniła. Chemia, jak na razie mielismy kwasy i zasady, zaczęliśmy właściwości gazów, płynów i ciał stałych. Nie ma porównania do polskich lekcji, bo nawet nie mamy równan do konca. Jedyne co z nimi robimy to musimy wyrównac strony w gotowym równaniu. O kwasach i zasadach wiemy tylko ze jedne są kwasne, drugie gorzkie i pH. Teraz zaczynamy wiekszy projekt. Musimy znaleźć „cos” czyli wydarzenie, osobe, przedmiot itd. Związane z chemią które nas interesuje i opisac je na rozne strony i w innych formach (listy, artykuły, piosenki, zdjęcia, graffiti). Zapowiada się ciekawie.
Druga godzina również nie uległą zmianie – historia stanów. Po omawianiu pierwszej i drugiej wojny swiatowej, a także wojnie w Korei zaczynam się załamywać. Teorie ze najlepiej zrzucic na wszystkich bomby atomowea albo że Hitler urodził się w Meksyku przerastają mnie. Zauwazam tez czesciej, ze Amerykanie maja tendencje do wywyższania się czasami albo mowienia jak ich armia, ich kraj i ich wszystko nie jest najlepsze i jak inne kraje nie mają prawa się z nimi równać. Nie mowie oczywiście ze wszyscy tacy są.
Trzecia godzina to w tym semestrze psychologia. Zajecia z ceramiki sa tylko na poł roku, tak samo jak psychologia, wiec fajnie się zgrało. Poczatek był nudny. Uczylismy się o waznych ludziach, roznych kierunków psychologii, a potem o budowie mózgu. Czyli rzeczy albo oczywiste albo powtórka z biologii z 3 klasy gimnazjum. Niedawno zaczęło się ciekawiej bo mamy tematy snów, snów na jawie, czemu i jak to się dzieje. Mam nadzieje, ze nadal będzie tak interesująco. Jak na razie to moja ulubiona lekcja, i nauczycielka jest bardzo sympatyczna i klasa dobrze się zgrała.
Lunch bez zmian. W kafeterii nadal przeraźliwie zimno. Musze się jednak przyznac, ze przełamałam się do niektórego jedzenia które sprzedaja tam. Przydaje się to jak nie mam ochoty robic lunchu w domu rano albo nie mam czasu bo zaspie.
Czwarta godzina to foods & nutrition czyli jedzenie. Co tydzień robimy jakies potrawy, słodkie przysmaki, zupy, spaghetti czy inne wymysły. W ciagu innych zajec uczymy się jak serwowac najlepiej jedzenie, techniki krojenia, jak łaczyc jedzenia, przechowywanie żywności, co jest dobrego w czym. Jka mam być szczera to chyba najgorszy wybór jaki zrobiłam w czasie wyjazdu. Miałam dwa tygodnie na zmiane i nie zrobiłam tego. Podkusiło mnie to, ze prawie wszyscy wymiency tam sa i ze to luźna lekcja, ale zamiast tego mogłam wziąć zaawansowaną ceramike. Jak widze, ze robią doniczki, kubki, talerze i inne piękne rzeczy, to mnie skreca ze wybrałam jedzenie. Nie żebym nie lubiła tego jest czy cos było w tym złego. Po prostu nic nowego się nie dowiem z tych zajec, to nie problem wydrukowac przepis i zrobic potrawe, a zawsze byłam blizsza artystycznym zajeciom niż gotowaniu. Żeby nie było az tak negatywnie, to chociaż wiem jak dobrze obierac pomarancze !
Piąta to geografia. Zaskoczyło mnie to, ze się czegos nauczyłam. Mielismy sinusy, cosinusy i tangeny. W gimnazjum tego nie przerabiamy, chociaż nie w moim. Była jednak róznica miedzy mna a amerykańskimi uczniami, bo ja załapałam po jednym dniu, a oni po tygodniu, o ile załapali. Dodam, ze nie jestem wybitna z matematyki. Kalkulator nadal jest nieodłącznym elementem. Niektórzy się mnei boją, bo jak pracujemy w grupach i ktos próbuje zrobic działanie 200-100 na kalkulatorze to się denerwuje na nich haha
Ostatni to angielski. Zmieniłam nauczycielke, żeby móc wziąć lekcje jedzenia. Ta jest zdecydowanie bardziej surowa, chociaż potrafi „dac nam wolne” czyli siedzimy i robimy co chcemy a na drugi dzien zdrobic kartkówke nic o tym nie mowiąc (bo mamy sprawdzac strone internetową moodle, gdzie jest kalendarz, rózne artykuły i zadania i tam było, to mamy być przygotowani). Troche wiecej piszemy i zajeło mi troche czasu rozszyfrowanie jej, jakie ma zasady i co ocenia i jak. Cały pierwszy semestr omawialiśmy przygody huckleberrego finna marka Twaina i nienawidze tej powiesci z całego serca. Rzadko to mowie, ale naprawde ta ksiazka jest jedna z najgorszych rzeczy jakie istnieja na swiecie. Może sam pomysł nie jest zły, opowiada o przyjaźni niewolnika który uciekł i chłopca który tez uciekł od jego pijącego ojca. Jednak jezyk jakim jest napisana ksiazka i tempo w jakim się toczy akcja prawie mnie zabily. Nie przeczytałam nawet kilku rozdziałów. Jezyk jest sprzed czasów wojny secesyjnej, tak jak mówią osoby czarnoskóre, wiec żeby cos zrozumiec trzeba czytac na głos. Nie polecam książki, na pewno nie po angielsku. Teraz zaczęliśmy książkę The Great Gatsby. Akcja toczy się w latach 1920-30 czyli czasy rozwoju jazzu, zmian, imprez i potem prohibicji i Al Capone. Na razie zapowiada się duzo ciekawiej.
Egzaminy zakończyły pierwsza połowe, były tuz przed spring break. Z psychologii i angielskiego (musze się pochwalic) dostałam 100%, z reszty ok. 96-92%, jedynie historie „oblałam” na 78%czyli C+. Wszystko wiedziałam, mielismy pytania o wielkiej depresji i drugiej wojnie swiatowej, sporo z zycia Hitlera, naprawde nic trudnego. Na pocieszenie wiem ze wszystkim wymiencom źle poszło, bo pytania były paskudnie sformułowane.
Kolejne egzaminy są w ostatnie dwa dni szkoły ! Nie mogę uwierzyc, ze zostały mi tylko 2 miesiace do powrotu. Pamietam jeszcze jak się gubiłam w szkole, panikowałam i kartkowałam słowniczek kieszonkowy na lekcjach czy nie potrafiłam otworzyc szafki.. a nie, szafki nadal nie potrafie otwierac haha