Blog Marleny 2010-2011 | więcej
Noc w Waszyngtonie, pierwsze wrażenia
Marlena Sarnecka 29-08-2010
W Warszawie byłam już w czwartek z przyjaciółkami. O 5 rano w piątek byliśmy już na okęciu. Bardzo szybko znalazłam Kasie, z którą miałam razem lecieć. I zaczęła się zła passa. Ona płaci za bagaż dwa razy, a mi psuje się walizka. Następnie lot z Amsterdamu do Waszyngtonu... Idziemy jakąś godzinę przed odlotem spokojnie na odprawę poczym się okazauje, że jesteśmy ostatnimi osobami które weszły na pokład...
Natomiast w Waszyngtonie czekałyśmy dwie godziny na mój bagaż, a następnie w informacji w miarę miły Pan powiedział że mamy iść do punktu A25 - więc poszłyśmy. 30 min do odlotu, 20 minut a odprawy nie ma. Poszłam sprawdzić czy napewno jesteśmy w dobrym miejscu i bum, Pan w informacji się pomylił... Gdy doszłysmy do odpowiedniego okienka usłyszałyśmy, że już za późno i że następny samolot mamy jutro!! Co?! Mamy spać na lotnisku?! Ale tak źle nie było, dostałysmy darmowy nocleg w Waszyngtońskim Hilotnie, gdzie było przecudownie!! Mogłabym tam zamieszkać na stałe.
Host rodzinka odebrała mnie z lotniska. Są naprawdę baardzo sympatyczni. Host siostra Ally jest niższa od mnie chyba o 2 głowy :D Dom mają ogromny, dostałam pokój z wielką garderobą (którą muszę teraz zapełnić haha w wtorek zakupy :D) Natomiast moje 'miasteczko' Edmore to taka typowa wieś, ale bez kur i krów. Oczywiście nie zabrakło tu burger kinga i Mcdonalda. ;-)
Rano pojeździłyśmy po okolicy na rowerze, a nastepnie udałyśmy się na basen, gdzie byłam tylko ja i host siostra Ally.
Po południu był wielki rodzinny obiad, na którym poznałam chyba z 10 kuzynów i kuzynek :D
Domek na drzewie, który powstaje w lesie mojej host rodzinki.
Mój host dom, nie różni się niczym od innych w tym miasteczku.
Odległości między jednym, a drugim domem są naprawdę ogromne.
Jeden z kuzynów, naprawdę baaardzo śmieszny.
Jeżeli chodzi o język, to daję rade jak się skupię.
W sumie rozumie większośc, gorzej mam z własną mową ;-)
Będzie lepiej, musi być !!