Blog Marleny 2010-2011 | więcej
Pożegnania
Marlena Sarnecka 04-08-2011
Nieszczęśliwie około 2 tyg. przed moim wylotem z Michigan w tragicznym wypadku zginął ojciec jednej z moich najlepszych przyjaciółek tam - Danielle.
W tej smutnej sytułacji wspólnymi siłami staraliśmy się jak najbardziej pomóc jej i jej niezwyjłej rodzinie. Przez około tydzień zaraz po szkole wszystkie zbieraliśmy się u nich w domu, by posprzątać i ugotować obiad. Oprócz tego robiliśmy zmiany, aby Danielle nigdy nie zostawała sama. Później pomagałyśmy w organizacji pogrzebu i czegoś w rodzaju stypy. Na uroczystość pożegnalną przyszła ogromna ilość ludzi, więcej niż się tego spodziewano. Cała ta sytułacja zbliżyła całą naszą grupkę dziewczyn jeszcze bardziej do siebie.
Pogrzeb tam przypominał bardziej znane mi z filmów pogrzeby. W domu pogrzebowym cały dzień przychodzili ludzie gdie mogli licyć na skromny poczęstunek. Przy otwartej trumnie, w której obok ciała leżały ulubione przedmioty zmarłego, każdy składał kwiaty i drobne upominki. Cała sala była udekorowana w zdjęcia, był również duży telewizor w którym wyświetlane były krótkie filmiki w których świętej pamięci Dick brał udział, a oprócz tego puszczana była jego ulubiona muzyka. Podczas krótkiej mszy, która odbyła się również na tej sali, każdy mógł powiedzieć jakieś słowa, bądź opowiedzieć o śmiesznych historiach z życia zmarłego. Zaraz po mszy wszyscy udaliśmy się na pobliski cmentarz. Każdy przybyły otrzymał jednego kwiatka, który po wrzuceniu do grobu z trumną został zakopany.
Wylot miałam zaplanowany na 9czerwca, czyli dwa dni po zakończeniu szkoły. 3 dni przed moim wylotem została zorganizowana impreza pożegnalna u nas w domu. Już dzień wcześniej zacięcie rozpoczeliśmy gotowanie. Ok 15 pojawili się pierwsi goscie. Przyszło naprawdę bardzo dużo ludzi i praktycznie od każdego dostałam jakiś skromny upominek, pamiątke, zdjęcie bądź kartkę. Bardzo fajnie, że mogę w każdej chwili, teraz w polsce, usiąść i przeczytać kilkanaście kartek, powspominać.
W następne dni znajomi przyjeżdżali zaraz po szkole, robiliśmy ogniska, wspominali i wyglupiali się. Oprócz tego wybraliśmy się nad rzekę gdzie skakaliśmy z mostu do wody. Pomimo, że każdy już wiedział, ze to nasze ostatnie chwile, wspominam ten czas bardzo dobrze.
3 siostry, najniższa - Ameryka, średnia - Polska, najwyższa - Austria.
Host babcia, meksykanka:
Host wójek, Martin:
Host babcia uszyła mi i Sophii poncza:
Pożegnanie Marianny, dziewczyny z Wenezueli, odbyło się na sali kościelnej.
Jednego dnia pojechaliśmy ze znajomymi na północ Michigan gdzie popołudniu dojechała do nas host rodzinka. Zdjęcia niżej przedstawia Mackinac Bridge łączący półwyspy Michigan.
Pod koniec wyjazdu odbył się równiez bankiet pożegnalny lekkoatletyke. Moja drużyna dziewczyn wygrała ligę, dlatego każda z nas otrzymała koszulkę.
Bye bye Michigan, welcome to California!