Blog Kuby 2010-2011 | więcej
Tydzien kolejny :D
Jakub Mazur 20-10-2010
Czas tutaj leci dość szybko i dlatego czasami miewam problemy z nadążaniem z napisaniem bloga na czas (to jest sobota). W piątek po meczu (oczywiście przegraliśmy i to w dodatku dobijającą ilością punktów 55:14) udaliśmy się do babci Eric’a , nie byłem do końca pewny w jakim celu się tam kierujemy. Jak się później okazało do naszego domu przyjechała matka host mamy za którą Eric za bardzo nie przepada także nie chciał się z nią konfrontować i noc spędziliśmy w domu jego babci nad jeziorem. Następny dzień był straszliwie leniwy ponieważ niemalże do 2 po południu czekaliśmy na Jaymena (brat Erica) żeby pomógł nam układać drewno. Około 4 po południu w końcu udaliśmy się w drogę powrotną do domu. Eric miał racje, kobieta ta była niezmiernie irytująca nawet przez 5 min jakie z nią spędziliśmy, nie chcąc drażnić smoka poszliśmy na dół do naszych pokoi. Niedziela to kościół (przynajmniej msza trwa normalne 50 min a nie 2.5 godziny.) a potem obiad u babci Erica z całą rodziną. Początek tygodnia zaczął się od kilku banalnych quizów oraz konferencji (wywiadówki). Spodziewałem się lepszych ocen ale niestety z zawodem musiałem pogodzić się z jedyną oceną odstającą od reszty a mianowicie A z Algebry, reszta ocen to A+ także ta sytuacja może oddać wizerunek jak się sprawy mają w szkole amerykańskiej, nie wiem czy to klasy są proste czy po prostu jestem niezmiernie utalentowany i nie musze się w cale uczyć, ostatni test na który się uczyłem był gdzieś połowie września. Treningi ruszyły pełną parą mamy teraz treningi kondycyjne oraz indywidualne, nie powiem że podejście do sportu jest kompletnie różne do tego europejskiego, czekamy teraz tylko na koniec sezonu footballowego oraz piłki nożnej (wczoraj wygraliśmy i to zwycięstwo dało nam awans do finałów „stanowych”) aby do drużyny mogli dołączyć gracze tychże dyscyplin. Dzisiaj (tj. środa) dzień jest trochę zakręcony ponieważ freshmen (9 klasa – czyli ludzie w wieku ostatniej klasy gimnazjum) piszą jakiś test nie jestem pewny co do nazwy także nie będę jej przytaczał żeby nie popełnić pomyłki i z tego powodu niemalże wszystkie lekcje są w innych klasach albo są w ogóle odwołane tak jak historia świata która aktualnie mam w tym momencie w którym piszę tego bloga (przesiaduje w bibliotece gdzie jest dostęp do internetu). Nauczyciel od historii świata cały czas naśmiewa się z uczniów że student z wymiany zawsze ma 100% z testu a niektórzy to nawet oblewają i że to jest hańba niezmierna dla dumnego narodu amerykańskiego że ludzie z Europy lepiej znają ich własną historię. To by było na tyle, powoli przyzwyczajam się do rutyny dnia codziennego także myślę że posty nie będą już tak wyczerpująco długie jednakże ukazywać się będą w miarę moich możliwości co tydzień. W następnym poście wrzucę trochę zdjęć domu oraz kochanego psa który jest chyba najspokojniejszym pupilem pod słońcem. Farewell.