Dodaj do ulubionych Poleć znajomemu

Dołącz do nas

Facebook  Why Not USA na G+  Pinterest  nk.pl

Newsletter

drukuj Blog Kuby 2010-2011 | więcej

Dziwny tydzien

Jakub Mazur 04-02-2011

Po dość ciekawym weekendzie czekał mnie powrót do tutejszej rzeczywistości, jako że przez dwa dni spędzone u koordynatorki nie miałem jej okazji spytać o sprawę mojej przeprowadzki postanowiłem to zrobić kiedy będzie mnie ona odwozić do domu. Nie musiałem jakoś specjalnie zaczynać rozmowy na ten temat ponieważ zaraz po wejściu  do auta zaczęła mnie ona wypytywać czy może nie zmieniłem zdania. Powiedziałem jej że nie i że to jest już przesądzone i każdy dzień to jest dla mnie ciężka  przeprawa. Zapytała mnie czy chce porozmawiać z jej menedżerką na co odpowiedziałem że oczywiście że tak ponieważ w końcu będę mógł porozmawiać z kimś kto ma coś do powiedzenia w tej sprawie a nie z osobą kompletnie pozbawioną władzy wykonawczej. Do spotkania jednak nie doszło, cały tydzień czekałem na jakikolwiek sygnał jednakże w czwartek Margaret przyszła do szkoły i powiedziała że niestety Pam (menedżerka) nie mogła przyjechać bo jest zajęta, hmm ciekawe co robi jak nie załatwia interesów swoich klientów czyli poniekąd studentów z wymiany. Po raz kolejny Margaret probowała mnie przekonać ażebym „spróbował zrobić tak żeby zadziałało do końca roku”, bezskutecznie jednak ponieważ ona moje zdanie na ten temat zna. W międzyczasie napisałem jeszcze do koordynatorki mojego brata która mogła by coś zadziałać w CETUSIE oraz do biura w Polsce jednakże do tej pory nic się nie zmieniło i jakby to powiedzieć cały czas mieszkam pośrodku niczego odcięty od świata. Temat przeprowadzki poruszyłem dokładnie 3 stycznia zaraz po powrocie do szkoły jednakże dokładnie po miesiącu starań nie widzę żadnych efektów, no cóż za każdym razem gdy próbuję się skontaktować z Margaret ona tylko zapewnia mnie że pracuje nad tym oraz że trudno znaleźć rodzinę, bla bla itp. Itd. Szkoda że mój kolega który z nią mieszka widzi ja raz na miesiąc gdy ona pracuje, zapytałem go czy kiedykolwiek udało mu się nawet przypadkiem zobaczyć czy Margaret w ogóle załatwia coś w mojej sprawie – bez skutku. Teraz trochę z innej beczki, po weekendzie w którym jak to już tutaj bywa nic się nie wydarzyło mieliśmy w szkole dość niezwykły tydzień, pierwsze dwa dni nie wskazywały na nic nadzwyczajnego. Jedynie w poniedziałek zapomniałem przynieść stroju do koszykówki ponieważ robione były zdjęcia drużynowe oraz indywidualne, wyszło mi to jednak na dobre ponieważ pożyczyłem inny strój z innym numerem który bardziej mi odpowiada pod względem rozmiaru, nie wiem dlaczego ale wcześniej nie wiem czy specjalnie ktoś dał mi uniform o rozmiarze M, bardzo śmieszne, wydawało mi się po prostu że to największy jaki mają ale jednak się pomyliłem i od teraz zamiast z nr 33 będę grał z nr 50. Wracając jednak to poprzedniego tematu, wtorek niczym się nie różnił od 135435 innych wtorków w Newaygo High School, za to jednak środa to był specjalny dzień,  SNOW DAY czyli dzień bez szkoły spowodowany wysokimi opadami śniegu. Przez kilka godzin spadło tutaj ponad 30 cm śniegu a i tak Newaygo znajduje się w strefie gdzie spadło najmniej śniegu tej nocy. Zatem w środę nie poszedłem do szkoły, tak samo zdarzyło się w czwartek co jednak było dość dziwne ponieważ śniegu od wtorku w nocy nic nie napadało. Jako że nie ma szkoły nielegalnym byłoby także organizowanie treningu jednakże trener znalazł wyjście i zrobił trening dla chętnych. Ja byłem chętny ponieważ opuszczanie treningu podczas gdy coraz więcej gram byłoby co najmniej nierozważne. Zatem o 16 20 ja i Eric wyjechaliśmy z domu, była by to jedna z wielu 30 minutowych przejażdżek do miasta gdyby nie fakt że wpadliśmy w poślizg i wylądowaliśmy w górze śniegu. Nie zdążyłem nawet zapiąć pasów ponieważ był to dopiero 2 zakręt od wyjazdu z domu. Na szczęście nic nam się nie stało ponieważ mój host brat nie należy do brawurowców i jechał dość wolno, niestety nie uchroniło nas to od wypadnięcia poza drogę. Strach mnie przeleciał ponieważ to już 3 wypadek samochodowy w jakim miałem okazję brać udział na terenie USA, no cóż myślę że już mój limit na najbliższe 10 lat wyczerpałem pod tym względem. Jako że uderzyliśmy w śnieg stroną pasażera nie mogłem otworzyć drzwi, to jest chyba oczywiste, zatem żeby wysiąść musiałem zrobić to oknem, dość ciekawe doświadczenie, zawsze chciałem coś takiego wykonać. Moim zadaniem było wypchnięcie samochodu z dziury w którą wpadło jedno z kół jednakże bezskutecznie próbowaliśmy wydostać się z pułapki śniegowej i po kilku chwilach postanowiłem odpuścić ponieważ nie miało to większego sensu ponieważ samochód nawet nie drgnął i tylko koła wirowały w miejscu. Tym razem na szczęście miałem na sobie zimowe buty a nie to co ostatnim razem gdy podczas podróży do UP z Jacquelyn i na szczęście nie były one mokre po całej „operacji” . Jakiś miły pan przejeżdżający obok zapytał czy nie potrzebujemy pomocy, odpowiedzieliśmy że mógłby nas podwieźć z powrotem do domu, który oddalony był zaledwie o kilkaset metrów. Jako że była jeszcze szansa abym mógł dostać się na trening poprosiłem moją host mamę żeby mnie zawiozła jednakże ona odmówiła ponieważ nie chciała ponieść tego samego losu co syn jej męża z pierwszego małżeństwa. Tak więc z treningu nici, pozostało czekać na wujka Billa który zaoferował pomoc przy wyciąganiu samochodu Erica z zaspy, chciałem pojechać z nimi i zrobić jakieś zdjęcia jednakże w jego dość małej ciężaróweczce typu pick-up nie było miejsca dla nas trzech co spowodowało że musiałem zostać w domu. Cała sytuacja skończyła się szczęśliwie jednakże szkoda że nie mogłem dostać się do szkoły. Jutro gramy charytatywny mecz na rzecz fundacji która zbiera pieniądze na leczenie dzieci z wadami serca założoną przez jedną z matek która straciła swojego syna. Ta owa kobieta około 2 tyg temu przyszła na nasz trening aby opowiedzieć nam o tym przedsięwzięciu. Jessica straciła swojego 9 miesięcznego syna, który urodził się z wadą lewego przedsionka (nie podam tutaj dokładnej nazwy choroby ponieważ jej nie pamiętam) po jego śmierci nie mogła się ona pogodzić z losem tych chorych dzieci i postanowiła pomagać rodzinom chorych maluchów, i tak oto powstała idea całej fundacji która zrzesza rodziny z całych stanów. Sam mecz pomiędzy rywalizującymi zespołami Newaygo oraz Fremont to jest świetna okazja żeby uzbierać trochę funduszy. Każdy z zawodników gra w koszulce z nazwiskiem jakiegoś dziecka, niektóre z nich będą na meczu jednakże innych zabraknie. Ja osobiście gram w pamięci Ethan’a Bilpo który zmarł w tamtym roku na tę samą chorobę co syn Jessici. Jeden z moich kolegów z drużyny będzie grał w pamięci tego właśnie dziecka ponieważ założycielka tej fundacji pochodzi z Newaygo i od kilku lat odkąd rozgrywany jest ten mecz zawsze zawodnik reprezentujący lwy z Newaygo gra w pamięci syna Jessici (przykro mi za powtórzenia jednakże nie pamiętam jego imienia).

 

 

 

Sam opis tego wydarzenia opisze wam w na początku nowego tygodnia drodzy czytelnicy. Aha i jeszcze jedno chciałbym wam podziękować za komentarze dotyczące tego bloga, naprawdę wiele one dla mnie znaczą. Pozdrawiam Jakub Mazur.

 

5
Oceń posta:

Ostatnio dodane blogi

Mar
13
2011

Sobota i koniec pakowania

Jakub Mazur 18:03

W sobotę czyli wczoraj obudziłem się około godziny 11, umówiłem się jeszcze w piątek z Karolem że porozmawiamy na Skype o 12. Jako że mam tylko godzinę darmowego czytaj dalej...
Komentarze (10)
Mar
13
2011

Piątek czyli ostatni dzień w szkole

Jakub Mazur 18:03

Do szkoły jak zawsze obudziłem się już około 6:30 ale ten dzień od początku wydawał mi się jakiś taki inny. Jacquelyn zawoziła Dianę do pracy a potem zaproponowała czytaj dalej...
Komentarze (0)
Mar
13
2011

Czwartek czyli rozmowa z host rodziną

Jakub Mazur 18:03

Przez całą resztę dnia myślałem o tym jak powiedzieć rodzinie że jednak zdecydowałem się na powrót do ojczyzny. Najbardziej niepokoiła mnie opinia Erica który mógł czytaj dalej...
Komentarze (0)

Napisz komentarz

Komentarzy:
4.3

realizacja: Ideo

powered by: CMSEdito