Dodaj do ulubionych Poleć znajomemu

Dołącz do nas

Facebook  Why Not USA na G+  Pinterest  nk.pl

Newsletter

drukuj Blog Kuby 2010-2011 | więcej

Przyjazd i 1 dzień w USA

Tag:rok szkolny w usa,usa

Jakub Mazur 31-08-2010

Jak obiecałem tak zrobię, Pisze do was już z USA. Podroż dla mnie zaczęła się w sobotę 28.08, wyjechałem o 24.30 na dworzec żeby pożegnać się z przyjaciółką, która przyjechała dopiero co z Poznania. Około 1 byliśmy już poza Rzeszowem w drodze do Stolicy naszego pięknego kraju, aby dostać się na lotnisko im. Fryderyka Chopina. Na lotnisku musiałem 3 razy przepakowywać torby ponieważ jedna była za ciężka, spowodowało to kilka niedogodności ale w końcu udało mi się wsiąść do samolotu, który leciał do Amsterdamu. Na tamtejszym lotnisku miałem około 3h aby znaleźć odpowiedni „gate” i poczekać przy nim. Jak do tej pory podróż przebiegała spokojnie gdyby nie fakt ze zostałem poproszony do obsługi ponieważ brakowało niektórych informacji dotyczących pobytu w USA. Nie mogąc znaleźć tychże informacji w stresie postanowiłem napisać sms do rodziców by tenże adres mi podali, później przypomniałem sobie że mam ten adres w komputerze. Uzupełniwszy dokumenty mogłem spokojnie udać się do drugiego w tym dniu samolotu, ten leciał do Newark, NJ.

Po 8 h lotu którego moje kolana nie będą dobrze wspominać udało mi się wylądować na amerykańskiej ziemi. Udało mi się nawet zobaczyć Statuę Wolności migocząca na horyzoncie pełnym wieżowców i drapaczy chmur. Potem tylko 30 min kolejki do urzędnika, którego za cholerę nie mogłem zrozumieć ponieważ miał on zaszczyt mówić gwarą murzyńską. Nie chcę tutaj urazić nikogo, jednakże nie polecam udawania się do takich urzędników, stańcie w kolejce do kogoś kogo będzie cie mogli zrozumieć. Po kilku nieporozumieniach udało mi się w końcu przekroczyć granice dzielącą mnie od kraju w którym spędzę ten rok. Nie był to koniec kłopotów w New Jersey, musiałem ponownie nadać bagaż a komunikacja na tym lotnisku jest beznadziejna muszę przyznać, nie było wyraźnych znaków gdzie się udać a potomkowie Indonezyjczyków, którzy tam pracowali nie ułatwiali zadania, gdyż ich angielski był gorszy od mojego w momencie gdy tam przyleciałem. Żeby przemieścić się do Terminalu C skąd odlatywał mój samolot musiałem wsiąść w pociąg a następnie znaleźć drogę do miejsca gdzie powinienem złożyć bagaże. W końcu zaczepił mnie jakiś pracownik lotniska i zabrał walizki na wózek, nie byłem pewien czy dobrze zrobiłem oddając bagaże przypadkowej osobie i męczyło mnie to aż do samego końca moich podniebnych wojaży. Do Cleveland w Ohio doleciałem około 17 i miałem spokojne 2h aby odnaleźć miejsce wsiadania do kolejnego samolotu, to lotnisko w porównaniu do Newark wypadło według mnie dużo lepiej, przystępne znaki pokazujące drogę do celu i kompetentni pracownicy to tylko część zalet. Lot do Grand Rapids w Michigan odbyłem w mniejszej skali samolocie (Embraer). Sam lot trwał około 45 minut. Byłem trochę zestresowany faktem ze mogę nie dostać bagaży albo że rodzina się nie pojawi. Gdy przy taśmie z bagażami zobaczyłem swoje walizki ciężar, który był na moim sercu od czasu pozostawienia bagaży przypadkowej osobie. Teraz pozostawał już tylko jeden problem, nigdzie nie widziałem swojej host rodzinki. W myślach wiele razy przeżywałem pierwsze spotkanie, jednakże nie pojawili się na czas. Usiadłem sobie w poczekalni i napisałem do mojego taty w Polsce żeby zadzwonił pod nr podany w placemencie, może pomylili daty myślałem. W moich myślach pojawiły się ciemne scenariusze, nie wiedziałem co robić, nie wiedziałem gdzie będę spał gdyby się nie pojawili. W tej chwili na horyzoncie pojawiło się kilka osób, które poruszały się szybko w moim kierunku. Jaką ulgę odczułem gdy zapytali mnie o imię i przedstawili się. Okazało się ze po prostu kilkuminutowe spóźnienie zaowocowało ogromną dawką stresu. Po przyjeździe do domu razem z host bratem (Zach) zagraliśmy jeden na jednego w kosza, potem pokazali mi dom. Okazało się jednak że nie będę dzielił pokoju z Zachiem tylko dostanę pokój po starszym bracie Riley’u który wyprowadził się miesiąc wcześniej. Noc przebiegła lepiej niż myślałem, wstałem około 10 ale obudziłem się o 9, i leżąc w łóżku myślałem jaki będzie ten pierwszy dzień w USA.

Poranek zaczął się od pożywnego śniadania-lunchu, pojechaliśmy z Allenem i Zachiem do miasta po pizze. Po kilku minutach czekania aż otworzą okienko Drive Thru udaliśmy się z pizzą do domu. Około 12.30 udaliśmy się z Allenem do szkoły żeby załatwić formalności i poznać trenera koszykówki oraz futbolu amerykańskiego. Miła pani w sekretariacie pomogła nam wszystko uzupełnić , pozostało tylko udać się do trenera koszykówki pana Bourke który także zajmuje się przydzielaniem przedmiotów, pomógł mi on wybrać kilka przedmiotów na początek, powiedział także ze jeśli tylko będę chciał on będzie mógł ze mną udać się na sale gimnastyczną i potrenować. Po krótkiej rozmowie postanowił ze pokaże mi całą szkołę. Sam budynek jest w miarę nowy, ma dedykowane sale do przedmiotów i pokoje o jakich w polskiej szkole próżno szukać, sala do prezentacji, cafeteria to tylko kilka z nich. Podczas obchodu spotkaliśmy trenera Butlera (futbol amerykański) zaprosił mnie na spotkanie przed meczem a potem na trening. Po rozmowie z nim udaliśmy się do szatni aby poznać chłopaków z drużyny. Sam trening odbył się w morderczym słońcu ale chłopcy dali radę. Jutro dostanę ekwipunek i zaczynam trenować z resztą  drużyny. W domu nie mam dostępu do Internetu ponieważ wystąpiło kilka problemów nieoczekiwanych i musiałem udać się do pewnej popularnej restauracji typu Fast food żeby napisać dla was tego posta ale myślę ze docenicie to. Jutro czeka mnie pewnie nie mniej ciekawy dzień, postaram się was informować co się u mnie dzieje co jakiś czas. Do przeczytania następnym razem.

 

4.3
Oceń posta:

Ostatnio dodane blogi

Mar
13
2011

Sobota i koniec pakowania

Jakub Mazur 18:03

W sobotę czyli wczoraj obudziłem się około godziny 11, umówiłem się jeszcze w piątek z Karolem że porozmawiamy na Skype o 12. Jako że mam tylko godzinę darmowego czytaj dalej...
Komentarze (10)
Mar
13
2011

Piątek czyli ostatni dzień w szkole

Jakub Mazur 18:03

Do szkoły jak zawsze obudziłem się już około 6:30 ale ten dzień od początku wydawał mi się jakiś taki inny. Jacquelyn zawoziła Dianę do pracy a potem zaproponowała czytaj dalej...
Komentarze (0)
Mar
13
2011

Czwartek czyli rozmowa z host rodziną

Jakub Mazur 18:03

Przez całą resztę dnia myślałem o tym jak powiedzieć rodzinie że jednak zdecydowałem się na powrót do ojczyzny. Najbardziej niepokoiła mnie opinia Erica który mógł czytaj dalej...
Komentarze (0)

Napisz komentarz

Komentarzy:
4.3

realizacja: Ideo

powered by: CMSEdito