Why Not USA - Work and Travel - Rok szkolny w USA / Wspomnienia / Historie / Work and Travel / Work and Travel - Wspomnienia Misza i Lesya - Hershey Resort, Pennsylvania - 2008
Dodaj do ulubionych Poleć znajomemu

Dołącz do nas

Facebook  Why Not USA na G+  Pinterest  nk.pl

Newsletter

drukuj Work and Travel | więcej

Work and Travel - Wspomnienia Misza i Lesya - Hershey Resort, Pennsylvania - 2008

22-12-2009

Moja przygoda z Work and Travel rozpoczęła się już ponad rok temu, kiedy to wyjechałem do pracy na Alasce wraz z biurem WhyNotUSA. Mimo, iż trudno nie docenić plusów pracy w przetwórniach rybnych, jestem osobą, którą ciągnie w różne zakątki świata. Dlatego też w tym roku postanowiłem wraz z koleżanką ze studiów o imieniu Lesya, z którą zaprzyjaźniłem się na Alasce, pojechać w inne miejsce. Szukaliśmy ofert pracy w turystyce lub hotelarstwie. Nasi znajomi z uczelni byli w roku ubiegłym w Pensylwani i usłyszeliśmy dużo fajnych rzeczy o pracy w tym stanie, dlatego na Targach pracy w styczniu od razu postanowiliśmy porozmawiać z Agatą, która reprezentowała pracodawców z miasteczka Hershey. Podpisaliśmy umowy i mogliśmy zacząć załatwiać resztę formalności. Na początku czerwca wsiedliśmy do samolotu na trasie Rzeszów - Warszawa i tak rozpoczęła się nasza podróż do wakacyjnej przygody w Hershey Resort. Podróż nie była tak długa i męcząca jak na Alaskę, ale nie mogłem spać w samolocie, za to Lesya usnęła jeszcze podczas kołowania samolotu:))

Zaraz po przylocie do NY pojechaliśmy na dworzec amerykańskiego PKP czyli Amtrak, aby udać się do Harrisburga a następnie do Hershey. Kolejna podróż, tylko tym razem mogliśmy patrzeć przez okno i widzieć coś więcej niż chmury:))Po przyjeździe do Hershey przedstawiciel CETUSA dał nam klucze do mieszkania, a następnego dnia załatwialiśmy wszystkie formalności w miejscu pracy.

Na początku czerwca jak przyjechaliśmy do pracy sezon dopiero się rozkręcał i pracowaliśmy tylko po 8 godzin dziennie. Totalnie odwrotnie niż na Alasce. Ale nie narzekaliśmy. Przyjechaliśmy w takie miejsce po to by zobaczyć coś więcej, dlatego czas wolny spędzaliśmy poznając okolice - Hershey i Harrisburg. Spacerowaliśmy po miasteczkach, patrząc gdzie co jest, jak poruszać się po mieście, jak działa komunikacja miejska i jakie atrakcje są w okolicy. Odpoczywaliśmy na basenach położonych przy naszym apartamencie. Wygłupialiśmy się. Po prostu dobrze bawiliśmy się, zresztą sami popatrzcie na zdjęcia:)

Po przyjeździe wszystkich studentów zrobiliśmy duże Welcome Party. Był grill z kiełbaskami, ciasta i różne napitki. Studentów z zagranicy było około 70 z czego Polaków było 50, 3 Ukraińców, 2 osoby z Białorusi, reszta osób to Słowacy.

Jeśli chodzi o pracę to moją podstawową pracą był Hershey Lodge stanowisko Dishwasher, tak samo jak Lesya. W Hershey Lodge były 3 duże dishroomy. Ja pracowałem w fajnym towarzystwie, było wesoło w czasie pracy. I mimo, że praca na tym stanowisku jest postrzegana jako najcięższa w całych hotelu, my nie mogliśmy narzekać, bo dla nas praca w dishroomie to odpoczynek w porównaniu z pracą na Alasce.

W Hershey Lodge do naszych obowiązków należały prace porządkowe w kuchni, zmywanie naczyń, sztućców, sortowanie i układanie ich w stojakach, które później były zawożone na sale. Czasem transportowaliśmy jedzenie do sal bankietowych i pomagaliśmy układać jedzenie na talerzach - szczególnie gdy w ciągu kilku minut trzeba było obsłużyć 300 gości:) Z pewnością nie można nazwać pracy monotonną. W czasie pracy mieliśmy zapewniony posiłek za darmo, była to okazja do zobaczenia się ze znajomymi, którzy pracowali w innych częściach Hershey Lodge.

Zaraz po przyjeździe, w ramach zwiedzania okolicy, postanowiliśmy razem z Lesyą pójść do słynnego Chocolate World w Hershey. Była to pewnie najbardziej niesamowita rzecz jaką udało nam sie zobaczyć. Przebywanie w fabryce czekoladek, oglądanie całego procesu produkcji, pakowania, było super. Można było również zrobić zakupy w firmowym sklepie.

Jeszcze w czerwcu, gdy sezon się rozkręcał postanowiliśmy wyskoczyć do Waszyngtonu. Pojechaliśmy samochodem. Fajne miasto, szczególnie oglądane z fajnymi ludźmi. Zobaczyliśmy Kongres, muzea, pospacerowaliśmy po głównych ulicach.

W pewnym momencie udało mi się zakręcić tu i ówdzie i menagerowie doceniając moje starania, dawali mi możliwości układania grafików w ten sposób, abym mógł pracować na 2 pracy jako kucharz i bellboy. Tak więc nie mogłem narzekać na brak zajęć, mimo że te prace nie były w jednym miejscu - to podlegałem po kierowników różnych działów i moje godziny nie były traktowane jako nadgodziny. Miałem jednak kontakt z wieloma narodowościami, mogłem szkolić angielski oraz otrzymywać napiwki od gości:)

Byliśmy również w kinie na filmie 4D. Było niesamowicie, akcja toczyła się w dzungli i widząc na ekranie węża coś bardzo realistycznie przejechało po mojej łydce, brrr mam nadzieję, że to nie był wąż :D

Kolejną podróżą tym razem 2-dniową było piękne Ocean City.... plaże, plaże, piękne dziewczyny wylegujące się na piasku, sklepy:)

Najważniejszym punktem zwiedzania okazało się Puerto Rico!! Tak tak byliśmy w Puerto Rico. Zaprosił nas nasz supervisor :) było super, zresztą sami popatrzcie.W Puertco Rico spędziliśmy 7 dni. Bilet lotniczy kosztował $300, a kupowaliśmy go w ostatniej chwili - kupowany wcześniej kosztowałby $200. byliśmy w San Juan, pojechaliśmy do dzungli, byliśmy na wyspie Culebra oraz na pięknej plaży Flamingo.

Było tak super, że wracamy tam za rok:)

4.3

realizacja: Ideo

powered by: CMSEdito