Dwa tygodnie temu w sobotę szkolny wolontariat zorganizował myjnię samochodową na rzecz chorych dzieci. Przyszło bardzo dużo chętnych do pomocy uczniów z mojego High School. Podzieliliśmy się na 3 grupy. Ludzie z pierwszej grupy stali na każdym skrzyżowaniu i namawiali ludzi na umycie smochodu. Druga grupa przygotowana czekała już na podjeżdżające samochody żeby je umyć. Ostatnia grupa wycierała ręcznikami umyte auta. Co 30 minut grupy zmieniały się tak żeby nikomu się nie nudziło. Wszystko trwało 4 godziny i udało nam się zarobić 1000$. Z tego co zauważyłam Amerykanie bardzo udzielają się charytatywnie. Bardzo często podjeżdżały czyste samochody tylko po to żeby wesprzeć naszą akcje ;) Nawet podczas government mój nauczyciel zapytał się mnie jaką mamy na ten temat opinie w Europie. Przy okazji zapytał się też mnie czy w każdym domu w Polsce mamy telewizor. Ludzie tutaj mają bardzo często mają mylne pojęcie na temat innych krajów. A na lekcjach nauczyciele wcale nie obalają przyjętych tutaj stereotypów. Czasami podczas lekcji mam wrażenie, że cały świat poza swoim krajem Amerykanie traktują jako trzeci świat.
Zeszły weekend spędziłam w Grand Rapids. W piątek zrobiliśmy jeszcze imprezę urodzinową dla Rafaela, chłopaka mojej host siostry z Wenezueli. A już w sobotę rano wyjechaliśmy, wróciliśmy dopiero w niedzielę wieczorem. Nocowaliśmy u jednej z wielu ich kuzynek. Pierwszego dnia poszliśmy na festyn zorganizowany w Downtown gdzie artyści sprzedawali ręcznej roboty rzeczy. Można tam było dostać absolutnie wszystko. Były koncerty rozpoczynających swoją karierę zespołów oraz pokazy lekkoatletyczne. Potem pojechaliśmy pozwiedzać centrum miasta i spędziliśmy wspólnie wieczór z host siostrami i rodziną ich kuzynki. Następnego dnia dołączyła do nas reszta mojej host family i pojechaliśmy na bieg po mieście zorganizowany przez fundację walczącą z chorobą ALS. Na tej akcji pojawiło się wiele osób ubranych w identyczne koszulki i wszyscy przeszli ulicami miasta jako jedna duża grupa. W domu byłam dopiero pod wieczór więc nie nudziłam się ani chwilę od początku mojego przyjazdu tutaj.
W tym tygodniu w szkole jest tydzień walki z rakiem. Każdemu dniu przypisane są ubrania innego koloru. Poniedziałek był czarny, wtorek pomaranczowy, sroda niebieski, czwartek żółty a w piątek różowy. Nie jest to oczywiście obowiązkowe dlatego zdziwiło mnie, że aż tyle osób bierze w tym udział bo prawie 80% osób ma koszulki w danym kolorze.
W szkole lekcje nie są na tak wysokim poziomie jak w Polsce. Bardzo łatwo jest dostać A albo B, wystarczy tylko robić zadania domowe i przygotować się do testów. Jedyny przedmiot, z którym sobie nie radzę to psychologia ale spowodowane jest moją niewielką znajomością słownictwa w tym temacie ale z każdym nowo czytanym tekstem jest mi łatwiej. Mam też dużo szczęścia bo podczas tych zajęć siedzę koło Emily, która naprawdę mi dużo pomaga. Ale nauczyciele są bardzo wyrozumiali i przyzwyczajeni do osób z wymian. Obecnie w naszej szkole jest ok 17 uczniów z innych krajów, w szczególności są to osoby z Azji.
Na zajęciach teatralnych oprócz mnie jest jeszcze dziewczyna ze Szwecji i z Niemiec. Każda z nas ma problem z poprawnym interpretowaniem sztuki dlatego dostałyśmy bardzo krótkie role. Ale najważniejsze, że spędzamy razem czas i poznajemy ciągle nowe osoby. Jest też dużo zabawy podczas zajęć.
Drama jest 4 razy w tygodniu, zumba 2 razy więc mam niewiele czasu wolnego. Ale to dobrze bo żyję tym co dzieje się tutaj i staram się wykorzystywać wszystko na maxa. Zapisałam się jeszcze na spanish club ale dopiero pierwsze spotkanie przede mną, najważniejsze, że nie muszę znać hiszpańskiego żeby móc chodzić.
W przyszły weekend wybieramy się na pierwsze zakupy od momentu mojego przyjazdu bo zaczyna robić się coraz zimniej. W grand Rapids jest teraz też tydzień sztuki wiec w całym mieście porozstawiane są rzeźby. Ludzie mają naprawdę niesamowite pomysły...