Zawsze chciałam zobaczyć jak wyglądają święta w Ameryce. Do tej pory wszystko było jak z filmów, więc święta zapowiadały się wyjątkowo. Przygotowania jak już wcześniej pisałam rozpoczęły się w listopadzie, więc miałam wrażenie, że amerykanie świętują Boże Narodzenie ponad miesiąc. Domy w całej okolicy były ozdobione i to nie tylko zwykłymi lampkami ale również święcącymi postaciami, wielkości normalnych ludzi poustawianych przed domem jako żłóbki. Przy czym idąc wzdłuż jednej ulicy, dało się usłyszeć 10 rożnych świątecznych piosenek, granych w tym samym czasie. Nie do końca wiedziałam, które z tych ozdób grają bo było ich wiele ale z pewnością są one tu bardzo popularne. Warto też dodać, że w radiu grano te same 10 piosenek w kółko tylko w różnych wykonaniach, żeby stworzyć wrażenie większego repertuaru. Osobiście jetem pod wielkim wrażeniem, że ludzie tutaj nawet po miesiąc słuchania jednej piosenki (przeciętnie 3 razy w ciągu godziny) za każdym razem śpiewają ja z takim samym zaangażowaniem i radością.
Tak bardzo jak świąt ludzie oczekiwali też śniegu. Wszyscy już w październiku przestrzegali mnie przed nadchodzącą zimą. Podobno już w listopadzie miało spaść 2 metry śniegu, a temperatura do -20 stopni celsjusza. Aktualnie jest 6 grudnia, 11 stopni na dworze, a śnieg spadł do tej pory tylko jeden raz, w pierwszy dzień świąt i utrzymał się do dnia drugiego.
Przerwa w szkole zaczęła nam się 2 dni wcześniej niż w Polsce i skończyła dwa dni później. Więc łącznie miałam pełne dwa tygodnie wolnego. Oczekiwałam, że ten czas zostanie poświęcony na przygotowywanie potraw dla całej rodziny. Bo święta mieliśmy spędzić u moich host dziadków wraz z 60 osobami. Jednak większość dni wolnych spędziliśmy na świątecznych imprezach organizowanych przez poszczególne części rodziny ze strony mojej host mamy oraz host taty. Oraz na kupowaniu prezentów dla każdego. W sklepach spędziliśmy 3 dni z rzędu. Warto też dodać, że ze względu na to jak liczne są tu rodziny, prezenty, które kupują sobie nawzajem nie są drogie. Zazwyczaj jest to bubek, kalendarz albo kocyk.
U mnie w domu moja najbliższa host rodzina wprowadziła trochę inne zasady kupowania prezentów. Wszystkie moje siostry robiły po jednym podarunku dla każdej oraz dla rodziców. Do tego rodzice co roku określają sumę pieniędzy dla każdej z dziewczyn i kupują im to co same sobie wybrały. Czułam się bardzo niezręcznie kiedy moja host mama kazała napisać mi listę prezentów, które chcę dostać. Nie miałam jednak wyboru bo moje siostry zamknęły mnie w samochodzie i powiedziały, że nie wejdę do domu dopóki nie skończę. Napisałam więc 8 drobnostek ale w ostateczności dostałam mnóstwo prezentów. Każdemu jednak podarowałam też coś od siebie.
24.12 Nie było Wigilii. Nie było rodzinnej kolacji ani świątecznego jedzenia!
Tego dnia poszliśmy tylko do moich host dziadków na przekąski, czyli pocięte warzywa podawane z sosem, jajka na zimno i dużo ciastek. Po powrocie do domu wręczyłyśmy sobie prezenty z siostrami ale te od rodziców miałyśmy dostać dopiero następnego dnia rano.
25.12 Jak na wszystkich świątecznych, amerykańskich filmach zbiegłyśmy na dól po prezenty. W dużym pokoju dla każdej z nas stała przygotowana góra prezentów. Niestety nie było otwierania wszystkiego na raz, tylko kolejka szła dookoła. A z każdym otwieranym prezentem moja host mama mówiła, że ilość prezentów nie ma znaczenia bo kochają nas oni tak samo mocno. Oczywiście wszystko było nagrywane na kamerze więc życzę im dużo śmiechu jak będą oglądali za parę lat moje wypowiedz zaraz po przebudzeniu się.
Tego dnia znowu pojechaliśmy do moich host dziadków ale tym razem była już tam cała rodzina. Ok 60 osób.
Nie było jednak żadnego specjalnego posiłku lecz znowu przekąski. Wyglądało to więc bardziej jak spotkanie rodzinne niż Boże Narodzenie.
Następnego dnia było już po świętach
Może i święta tutaj wyglądają inaczej niż w Polsce ale to nie znaczy, że są gorsze bo było dużo śmiechu z tyloma osobami.
Jednak bez tej wymiany nigdy nie wiedziałabym jak ważne jest spędzanie świąt ze swoją rodziną. Podczas tych dni tęskniłam za rodzicami i siostrą o wiele bardziej niż do tej pory. Ale rozmawialiśmy na skype więc czasami czułam się tak jakbym była tam razem z nimi.