Dodaj do ulubionych Poleć znajomemu

Dołącz do nas

Facebook  Why Not USA na G+  Pinterest  nk.pl

Newsletter

drukuj Work and Travel | więcej

Work and Travel - Wspomnienia Ivana - Sitka, Alaska 2011

19-03-2012

Moja letnia wędrówka zaczęła się od przelotów, które zaczęły się w Warszawie i skończyły się w Seattle. Najpierw spędziłem 24 godziny w powietrzu, tak długo trwał lot do Seattle (startował w Warszawie, dalej była Belgia, a następnym lądowaniem było amerykańskie miasto Chicago, za nim Seattle). Dopiero stamtąd kilka dni później dotarłem do Sitki, miejsca mojego pobytu.

 

Lato spędziłem świetnie, było ciekawe i gorące. Przede wszystkim zaczęło się ono od przyjazdu do Seattle, gdzie zrobiłem Social Security, a przy okazji zwiedziłem jedno z najładniejszych miast Ameryki. Kilka dni później wyruszyłem na Alaskę. Sitka to ładne miasto, które położone jest nad oceanem, znajduje się tutaj duża ilość wysepek na których stoją samotne domy. Pracowałem w fabryce, która znajdowała się 30 minut jazdy od miasta.

 

Sezon na ryby w naszej fabryce zaczął się nie od razu, najpierw odpoczywaliśmy od przelotów, rozkoszowaliśmy się dziką przyrodą lasów, chodziliśmy znaczonymi trasami gór, które zwisały nad naszą fabryką. Zatoka w której znajdowała się nasza fabryka była bardzo malownicza, czasami widzieliśmy foki, które z rzadka nadpływały do naszej fabryki żeby zjeść rybę, która czasami wypadała przy rozładunku statku. Praca zaczęła się 4 lipca, ryb było niesamowicie dużo, podkreślam to, ponieważ pracowaliśmy każdego dnia po 16 godzin, najpierw pracowałem na Basket Runners – nosiłem przepełnione kobiałki z kawiorem, później w lodówkach – bardzo poważne stanowisko gdzie odpowiadałem za ilość zamrożonego kawioru, dane z ilością przekazywałem liderowi, który z kolei spełniał rozliczenia. Później pracowałem w nie mniej odpowiedzialnej pracy, związanej z zasoleniem kawioru, gdzie w każdej minucie soliłem w przybliżeniu po 10 kg kawioru. Później przeniosłem się do lżejszej pracy Case-up - rozpakowywania i pakowania jaj, to było moje ostatnie miejsce, gdzie pracowałem. Czasami zmieniałem się z przyjaciółmi miejscami, raz próbowałem swoich sił na mieście u rzeźnika, niestety nie spodobało mi się tam. Okazała się, że praca jest bardzo nudna. Następnie spróbowałem siebie w prawdziwych lodówkach przy temperaturze – 30 stopni, co również mi nie odpowiadało – było zimno pomimo specjalnej odzieży.

 

Pobyt i wyżywienie było normalne, (trzy razy dziennie, szwedzki stół), mieszkaliśmy w dużej sali gdzie mieściło się 30 mężczyzn. Wszyscy byli z różnych krajów: Polacy, Ukraińcy, Turkowie, Bośniacy. Nie pamiętam żadnej sprzeczki, wszystko było ugodowo i spokojnie, zawsze było o czym porozmawiać chociaż czasu było mało, większą jego część spędzaliśmy w fabryce. Nie zważając na zakład i ciężką pracę ja zachwycałem się bioróżnorodnością lasów, które znajdowały się obok naszego miejsca pracy: duża ilość ptactwa takich jak orły, mewy, sokoły, i inne drobne rodzaje, również jak już wspominałem foki, które pływały w naszej zatoce posilając się łososiem i innymi rodzajami ryb. Rzeka, która wypływała z gór, była przepełniona łososiem różnego rodzaju i wielkości, gdzieś tam w górach czekały na nich niedźwiedzie, które posilały się tą kosztowną rybą.

 

Nasza fabryka była jedną z najlepszych na Alasce, ponieważ nie zważając na sezon – praca była zawsze. Po zakończeniu sezonu wróciłem się do Seattle, skąd miałem wylot. W Seattle spędziłem 10 gorących dni, zwiedziłem miasto idealnie, wiedziałem gdzie i co się znajduje. Każdego dnia spacerowałem zakamarkami tego niewielkiego miasta. Mieszkałem najpierw w hotelach, z przyjaciółmi których poznałem na Alasce, a później sam również w hotelu, gdzie było wiele ciekawych osób, odwiedziłem dużą ilość sklepów z sprzętem alpinistycznym i wszystkim co związane z aktywnym odpoczynkiem. W sumie większą część lata spędziłem pracując, ale nie uwzględniając tego, jestem całkiem zadowolony ponieważ zarobiłem tyle ile planowałem, troszkę poprawiłem swój angielski i więcej dowiedziałem się o procesie połowu i przerobu ryb i kawioru. Oczywiście do woli najadłem się również rybą i kawiorem.

4.3

realizacja: Ideo

powered by: CMSEdito