Dodaj do ulubionych Poleć znajomemu

Dołącz do nas

Facebook  Why Not USA na G+  Pinterest  nk.pl

Newsletter

drukuj Work and Travel | więcej

Work and Travel - Wspomnienia Gabrysi - Naknek, Alaska 2008

13-12-2010

 

Pragnienie zmiany, doświadczenie nowych sytuacji a zarazem sprawdzenie siebie samego w tak niecodziennych warunkach przeważyło decyzje o wyjeździe. Niedowierzanie temu, że niebawem będę tyle tysięcy mil od domu, towarzyszyło mi nieustannie.. To był szok zarówno dla mojej rodziny jak i moich znajomych, że zdecydowałam się na tak szalony krok. Z całą pewnością mogę powiedzieć że była to najlepsza decyzja w moim życiu. Wszystkie dotąd tak poważne kroki były zawsze przemyślane. Tym razem to był skok na głęboką wodę. Postanowiłam przeżyć wspaniałą przygodę. Tak oto Alaska stała się moim ukochanym miejscem.

Pierwszy taki wyjazd z pewnością zapada najgłębiej w pamięci. Towarzyszyły mi wówczas niezwykle mocne uczucia. Podekscytowanie mieszało się ze strachem czy wszystkiemu podołam.

Po tym, jak zdecydowałam się na współparcę z biurem Why Not USA i pozytywnie przeszłam całą procedurą zgłoszeniową, oraz zgromadziłam wszystkie dokumenty nadszedł dzień wizyty w konsulacie. Wszystko przebiegło bezproblemowo, dostałam wizę i pozostało mi już tylko przygotowanie się do podróży. Nareszcie nadszedł dzień wyjazdu. Dodatkowo doszedł stres związany z lotem. Jednak jak to zwykle bywa strach ma wielkie oczy. Ponieważ moi znajomi nie mogli lecieć ze mną, czułam się trochę osamotniona. To uczucie jednak szybko znikło. Już na samym lotnisku w Warszawie szybko zaznajomiłam się z innymi uczestnikami programu Work and Travel. Wszyscy byliśmy tak samo zdenerwowani przed lotem i tym co zastaniemy na miejscu,. Po wielogodzinnym locie, kilku przesiadkach, nareszcie wylądowaliśmy w Anchorage. Miasto wyglądało bajecznie. Dokoła rozprzestrzeniały się pokryte śniegiem góry. Po dwóch dniach, które musieliśmy przeznaczyć na załatwienie formalnościna miejscu, w tym m.in. zalogowanie się w SEVIS oraz wyrobieniu sobie SSN dostaliśmy wiadomość o locie do King Salmon. Ja zdecydowałam się na kontrakt 5 tygodniowy do Naknek do fabryki Yardarm Knot Fisheiries. W ofercie biura Why Not USA były również dostępne inne oferty. Ja jednak wybrałam tą.

Lot do King Samon. był niezwykle emocjonujący ze względu na to, że lecieliśmy małą awionetką. Kolejnie czekała na nas jazda prawdziwym, amerykańskim szkolnym autobusem. Gdy dotarliśmy na miejsce nie ukrywam że przeżyłam szok. Będąc jeszcze w Polsce nie bardzo wiedziałam na co mam się przygotować. W biurze poinformowano mnie co mogę tam zastać. Przed wyjazdem kontaktowałam się również z osobami, które już taką podróż przeżyły. Jednak jak to zwykle bywa na miejscu człowiek zdaje sobie sprawę gdzie tak naprawdę przyleciał. Dookoła nie było nic. Male miasteczko Naknek, gdzie mieszka niespełna 700 osób wyglądało tak jakby czas stanął tam w miejscu. Miało to swój urok, kilkutygodniowe odcięcie od cywilizacji i zgiełku miasta. W fabryce były telefony i możliwość korzystania z internetu, więc można było skontaktować się z bliskimi. Jednak większość z nas, mając przed oczami olbrzymie kolejki wolała poświęcić ten czas na sen. Warto zatem poinformować rodziców, że zadzwonicie raz na jakiś czas.

Kolejnego dnia rozpoczęliśmy pracę. Zostaliśmy przydzieleni na różne stanowiska. Mi przypadł grading. Praca polegała na sortowaniu wcześniej wypatroszonych ryb. Stanowisko to było bardzo dopowiedzialne,, poniważ w jednym czasie trzeba było sklasyfikować rybę według wagi, jakości i rodzaju. Pierwsze dni są najtrudniejsze, trzeba przystosować się do zmiany czasu, nowego otoczenia, ludzi specyficznego zapachu i kilkugodzinnego stania w jednym miejscu. W szczycie sezonu gdy ryb jest dużo pracowaliśmy po 16 godzin, a niekiedy nawet więcej. Po 2 tygodniach tempo zwolniło. Ryb zaczęło być mniej, a człowiek wpadł już w rytm rannego wstawania i pracowania codziennie w ten sam sposób. Nietrudno było zgubić rachubę czasu.

W fabryce pracuje wiele osób z różnych narodowościowi. Większość stanowili Meksykanie i Amerykanie oraz my, studenci z Polski.. Olbrzymim plusem były urozmaicone posiłki. Każdy znalazł coś dla siebie, na każdej z przerw było mnóstwo pączków, i innych ciastek.

Tak mijał dzień za dniem, kolejne ryby przybywały, każdy z nas wiedział jak będzie wyglądał jego następny dzień, następny.....i następny. W tym czasie nawiązałam prawdziwe przyjaźnie, poznałam wspaniałych ludzi. Po skończonym kontrakcie zostaliśmy odwiezieni z powrotem do Anchorage. W tym miejscu drogi niektórych z nas się rozeszły. Niektórzy zdecydowali się na wakacje, inni chcieli spróbować swoich sił w innej pracy niż przetwórnia rybna. Ja i paru moich nowych znajomych zdecydowaliśmy się na wyjazd na Kodiak. Udało nam się znaleźć mieszkanie, ponieważ wtedy nasz nowy pracodawca niezapewniał tego, ale z tym większego problemu nie było. Po czym zaczęliśmy prace w kolejnej przetwórni. Tutaj przetwarzaliśmy już nie tylko łososia ale i inne rodzaje ryb. A w październiku zaczął się sezon na halibuty. Olbrzymie, gigantycznych rozmiarów budziły mój zachwyt. Wyspa była niezwykle przyjazna, zamieszkują ją w dużej mierze Filipińczycy oraz Amerykanie. Warto wspomnieć również że wyspę zamieszkuje ponad......niedźwiedzi. Późną jesienią trzeba tam zachować szczególna ostrożność, ponieważ można spotkać misia nawet idąc do sklepu na zakupy.

Lecąc do stanów planowałam spędzić trochę czasu na odpoczynku, nie tylko na samej pracy. Po tym jak skończyłam kontrakt na Kodiaku, udałam się na Hawaje. 2 tygodnie beztroskiego zwiedzania i wylegiwania się na słońcu. W jednym roku udało mi się zwiedzić dwa tak rożne od siebie zakątki świata. Dlatego gorąco polecam takie wyjazdy wszystkim, którzy są żadni przygód,

chcą zasmakować przez kilka miesięcy amerykańskiego stylu życia a plusy same zaczną się pojawiać na każdym kroku.

 

4.3

realizacja: Ideo

powered by: CMSEdito