Blog Justyny 2010-2011 | więcej
Rodzinka...
Justyna Kozłecka 05-09-2010
Więc jak odebrali mnie z lotniska to pojechaliśmy do ich domu na jakiejś zapyziałej farmie. Chciałam wziąć prysznic ale utrudnił mi to okropny smród w całym domu i syf w łazience i nie tylko, brudne ubrania walały sie po podłaodze. W kuchni podłoga byla zniszczon i brydna, nie dało sie chodzić po domu w samych skarpetkach tylko w bytach. Ze ścian odpadał tynk tak że było widać deski w ścianie. Jeszcze tego samego wieczoru napisałam meila do pani z biura w Polsce i poszłam spać bo na drugi dzień musiałam iść do szkoły.
Szkołę opisałam w poprzedniej notce więc napiszą tylko że do szkoły zawiozła mnie śmierdzącym autem Deb (host mama).
Na jednej z przerw poszłam do sekretariatu i powiedziałam jaki mam problem dyrektorowi, który od razu zadzwonił do koordynatorki (Sherry). Sherry przyjechała do szkoły i rozmawiałyśmy, ja opowiedziałam jej jakie są warunki. Ona powiedziała że jak ona tam była to tez był syf ale oni mieli to posprzątać. Nie wiem jak można posprzątać odpadający tynk, odrapana podłogę w kuchni i 3cm warstwę kurzu na meblach w może tydzień, bo nie wiem jak dawno ona tam była przed moim przylotem. W każdym razie powiedziała że przyjedzie porozmawiać z nami (ze mną i ta rodziną) jutro. Pani z biura w Polsce poprosiła mnie w meilu o parę zdjęć tego domu i opis wszystkiego po angielsku. Przed przyjściem koordynatorki zrobiłam parę zdjęć pod pretekstem że rodzice chcą zobaczyć jak mieszkam. Niestety Deb zorientowała się że to nie są zdjęci dla rodziców, więc musiałam jej wszystko wytłumaczyć. Powiedziałam jej że mają bałagan w domu i to nie jest to czego oczekiwałam. O smrodzie nic nie mówiłam, nie chciałam być taka dokładna. Jak koordynatorka przyjechała to najpierw rozmawiała z Deb a potem przyszła do mojego pokoju, jeśli tak można w ogóle nazwać tą klitkę do której mnie wstawili. Powiedziała że może mnie zabrać do siebie na noc i poszuka nowej rodziny.