Blog Justyny 2010-2011 | więcej
Amerykańska szkoła
Justyna Kozłecka 05-09-2010
Nie spodziewałam się że kiedykolwiek tak powiem;-D
Pierwszego dnia szkoły wybierałam przedmioty. Nie miałam sporządzonej żadnej listy więc jak dostałam spis przedmiotów w sekretariacie nie wiedziałam co wybrać. Więc wzięłam:
-
dziennikarstwo
-
na drugiej lekcji mam study hall (na tej godzinie można odrabiać lekcje albo iść do biblioteki)
-
hiszpański (na podstawowym poziomie)
-
plastyka
-
lunch
-
algebra (matematyka)
-
wf
-
historia stanów
-
angielski
Lekce zaczynają mi się o 8.20 i kończą o 15.20 więc prawie tak samo jak w Polsce. W szkole jest jeszcze dwóch chłopaków z wymiany. Jeden z Finlandii a drugi z Ekwadoru. Są całkiem fajni. Z Finem mam algebrę, hiszpański i wf a z Ekwadorczykiem tylko wf.
Mam oczywiście problem z szafką więc już prawie wszyscy w szkole znają mój szyfr (06,16,38);-P.
Na hiszpańskim mamy inne imiona, hiszpańskie i ja mam na imię Laura. Wszyscy w szkole są bardzo mili i pomocni jeśli nie wie się gdzie ma się następna lekcje wystarczy kogoś zapytać to podprowadzi Ci pod same drzwi.
Ze szkoły wracałam autobusem bo rano zawiozła mnie Deb (host mama).