Dodaj do ulubionych Poleć znajomemu

Dołącz do nas

Facebook  Why Not USA na G+  Pinterest  nk.pl

Newsletter

drukuj Work and Travel | więcej

Why not USA, Work and Travel, Alaska 2011 Why not USA, Work and Travel,...
Why not USA, Work and Travel, Alaska 2011 Why not USA, Work and Travel,...
Why not USA, Work and Travel, Alaska 2011 Why not USA, Work and Travel,...
Why not USA, Work and Travel, Alaska 2011 Why not USA, Work and Travel,...
Why not USA, Work and Travel, Alaska 2011 Why not USA, Work and Travel,...
Why not USA, Work and Travel, Alaska 2011 Why not USA, Work and Travel,...
Why not USA, Work and Travel, Alaska 2011 Why not USA, Work and Travel,...
Why not USA, Work and Travel, Alaska 2011 Why not USA, Work and Travel,...
Why not USA, Work and Travel, Alaska 2011 Why not USA, Work and Travel,...
Why not USA, Work and Travel, Alaska 2011 Why not USA, Work and Travel,...
Why not USA, Work and Travel, Alaska 2011 Why not USA, Work and Travel,...
Why not USA, Work and Travel, Alaska 2011 Why not USA, Work and Travel,...
Why not USA, Work and Travel, Alaska 2011 Why not USA, Work and Travel,...
Why not USA, Work and Travel, Alaska 2011 Why not USA, Work and Travel,...

Why not USA, Alaska 2011, Ivan Buhra

23-05-2012

Moja letnia wędrówka zaczęła się od lotu, który zaczął się w Warszawie i skończył się finalnie w Seatle. Najpierw spędziłem 24 godzin w powietrzu zanm doleciał do Seatla, startowałem w Warszawie, później była Belgia, następnie Chicago, aby w końcu dotrzeć do Seatle. Z Seatle kilka dni później nakierowywałem się na Siatkę gdzie pracowałem w lecie. Lato spędziłem świetnie, było nasycone przygodami, ciekawe i gorące.

Lato zaczęło się od przyjazdu do Seatle, gdzie wyrobiłem social security number, a póxniej udałem się na przechadzkę po tym, jednym z najładniejszych miast Ameryki, a kilka dni później wyruszyłem na Alaskę. Siatka to ładne miasto, które znajduje się nad oceanem. Skałada się z dużej ilości wysepek na których stoją samotne domy, jest to ciekawy rodzaj życia, wprost związany z oceanem. Pracowałem na fabryce, która znajdowała się 30 minutach od miasta. Sezon rybny w naszej fabryce zaczął się nie od razu, najpierw odpoczywaliśmy od podróży. W tym czasie rozkoszowałem się dziką przyrodą lasów, chodziłem szlakami po górach które były w okolicy fabryki.

Zatoka w której znajdowała się nasza fabryka była bardzo urokliwa, czasami widzieliśmy morskie kotki, które z rzadka nadpływały do naszej fabryki żeby zjeść rybą, która czasami wypadała przy rozładunku statku. Robota zaczęła się 4 lipca, ryb było dużo i były wielkie. Pracowałem każdego dnia po 16 godzin, najpierw jako Basket runners – nosiłem napełnione kosze z kawiorem, później, w lodówkach – bardzo odpowiedzialne miejsce gdzie odpowiadałem za ilość zamrożonego kawioru, później dane z ilością przekazywałem liderowi który z kolei wypełniał rozliczenia. Kolejne mojie zajecie było związane z zasoleniem kawioru, gdzie każdej minuty soliłem w przybliżeniu po 10 kg. Później było lżej, czyli Case-up - rozpakowywanie i pakowanie jaj. Czasami zmieniałem się z przyjaciółmi miejscami, raz spróbowałem się jako rzeźnik ryb, nie spodobała mi się, okazała się bardzo nudną. Próbowałem tez swoich sił równeiż w prawdziwych lodówkach przy temperaturze – 30, temperatura dawała się we znaki, mimo specjalnej odzieży. Pobyt i wyżywienie było normalne, racje żywnościowe dostawalismy wszyscy trzy razy na dzień, w formie szwedzkiego stołu. Mieszkaliśmy w dużej sali razem z 30 mężczyznami. Wszyscy pochodzili z różnych krajów: Polacy, Ukraińcy, Turkowie, Bośnia. Mimo wieloetnicznego pochodzenie nie pamiętam żadnej sprzeczki, wszystko było pokojowo i spokojnie, zawsze było o czymś porozmawiać chociaż czasu na to było mało.

Nie zważając na zakład, i ciężką pracę ja lubowałem się bioróżnorodnościom lasów które znajdowały się obok naszego miejsca pracy, duża ilość, ptactwa takich jak orły, mewy, sokoły, i inne drobnne gatunki, również jak już wspominałem morskie kotki, które pływały w naszej zatoce posilając się łososiem i innymi rodzajami ryby. Rzeka która spłuwała z gór była przepełniona łososiami które płyneły na tarło w góre rzeki. Gdzieś tam w górach czekały na nie niedźwiedzie, które posilały się tą kosztowną rybą.

Nasza fabryka była jedną z najlepszych na Alasce ponieważ nie uwzględniając sezonu praca zawsze była. Po zakończeniu wróciłem się do Seattla skąd miałem wylot. W Seattle spędziłem 10 dni, gorących dni, poznałem miasto idealnie, każdy dzień spacerowałem zakamarkami tego miasta. Żyłem najpierw w hotelu z przyjaciółmi zapoznanymi na Alasce, a poźniej sam w hotelu. Odwiedziłem dużą ilość sklepów z sprzętem alpinistycznym i wszystkim co jest związane z aktywnym odpoczynkiem. W ogóle większą część lata przepracowałem, zarobiłem tyle ile planowałem, polepszyłem swoją wiedzę z języka angielskiego i więcej dowiedziałem się o proces odłowu i przerobu ryb i kawioru. Oczywiście do woli najadłem się ryb i kawioru. 

4.3

realizacja: Ideo

powered by: CMSEdito