Dodaj do ulubionych Poleć znajomemu

Dołącz do nas

Facebook  Why Not USA na G+  Pinterest  nk.pl

Newsletter

drukuj Work and Travel | więcej

Work and Travel - Wspomnienia Piotrka - SBS Craig, Alaska 2009

26-10-2010

 

Fuksiarz… to słowo najlepiej opisujące moją przygodę w przetwórni Silver Bay Seafoods w Craig.

A wszystko zaczęło się 28 maja. Byłem wtedy w Dublinie, padało cały tydzień, z pracą kiepsko – kryzys (chyba najpopularniejsze słowo 2009 roku). Myślę sobie " To nie to… nie to miejsce, nie ten czas, nie Ci ludzie". Dzwonię do biura Why Not USA, z którego już korzystałem wcześniej. Wiem, że z czasem nie stoję za dobrze – gdy wyjeżdżałem po raz pierwszy na Work and Travel, skuszony zniżką na bilet lotniczy, pierwsze formalności zacząłem załatwiać już w październiku, w lutym spotkanie z pracodawcami w Krakowie, podpisanie kontraktu, w kwietniu wizyta w konsulacie, i końcem maja byłem już w Stanach… Tym razem dopiero końcem maja przypominam sobie o Work and Travel… Miałem nadzieję, że załapię się jeszcze na jakiś krótki sezon na Alasce, najlepiej od połowy lipca do końca sierpnia – bo przecież było bardzo późno. Marzyłem o krótkim, ale intensywnym sezonie, co dawało szansę zarobienia tyle, co w całe wakacje pracując po 8h. W słuchawce słyszę, że powinno się coś znaleźć – mam zadzwonić jutro. Dzwonię i nie wierzę, że słyszę… „Posłuchaj. SBS w Craig buduje nową przetwórnię, potrzebują 2 osoby na wczoraj – wyżywienie, zakwaterowanie i transfer z Seattle gratis. Przyjdź dziś z kompletem dokumentów.” A ja na to, że dziś (piątek) to nie bardzo, że jestem w Irlandii i mogę być w poniedziałek. „OK. niech będzie poniedziałek, Craig masz zaklepane”. A jak! Fuksiarz… I całe szczęście, że są tanie linie lotnicze… Już w poniedziałek byłem w Krakowie. Złożyłem dokumenty, podpisałem kontrakt, zostawiłem indeks i paszport. Pozostało czekanie na niezbędne dokumenty przesyłane z CETUSA i na wizę. Kolejny fuks, z tego tytułu, że wyjeżdżałem kolejny rok z rzędu na program Work and Travel, nie musiałem stawiać się w konsulacie osobiście. Wystarczyło złożyć komplet dokumentów i czekać na odbiór paszportu z wizą. Dostałem gwarancję, że w dwa tygodnie wszystko będzie załatwione i zostałem szczęśliwym właścicielem biletów lotniczych na trasie Warszawa – Amsterdam – Seattle z datą 16 Czerwca.

Przed wylotem pozostało mi jeszcze tylko odwiedzić promotorkę i powiedzieć „Pani Profesor bronię się jednak we wrześniu…”, polecieć w odwiedziny do mojej dziewczyny, która kończyła Erasmusa w Genui (tanie linie), zjechać na kilka dni do domu w Bieszczady, spakować się i w drogę…

Na lotnisku szybko zweryfikowałem, że nikt nie leci do Craig razem ze mną, ale jakoś mi to nie przeszkadzało. Szybkie transfery na kolejnych lotniskach i po około dwudziestu godzinach ląduję hydroplanem (taka awionetka z pływakami) między malowniczymi wyspami, na wodzie przy wyspie Craig. Przywitał mnie kolega, którego… spotkałem dwa lata temu na Work and Travel. Świat jest jednak mały…

A potem to już poszło z górki. Szybka aklimatyzacja, na początku wprawdzie towarzystwo kameralne, bo przecież sezon zaczynał się za parę tygodni, praca siedem dni w tygodniu, piątkowe wyjścia do baru. Później, z dnia na dzień pojawiały się nowe twarze: liczna ekipa z Serbii, grupka z Bułgarii, Turcji, Polski, Meksyku, parę osób z Ukrainy, Ekwadoru, Chin, Czech.

Zaczął się sezon pełną parą, z konieczności ograniczyliśmy wyjścia do baru… a gdy zdarzały się przerwy w dostawie ryb, był czas na odespanie, regenerację sił. Co wytrwalsi szli w góry, na basen lub grali w piłkę.

Nim się obejrzałem nastąpił koniec sierpnia. Ekipa zaczęła się przerzedzać, nastał czas rozstań i powrotów. Część osób szukała jeszcze pracy na południu. Niektórzy wracali prosto do domów z krótką przerwą na zakupy w Seattle i planami zakupu auta w kraju, ktoś wykupił All inclusive na Hawajach za śmieszne pieniądze, kilka osób robiło sobie wycieczkę po zachodzie USA, ktoś wracał przez Meksyk, ktoś przez Japonię, Chiny i koleją Transsyberyjską, ktoś leciał zwiedzać Australię. Każdy miał swój pomysł na spożytkowanie zarobionych pieniędzy.

Pomyślałem sobie, że po sezonie 2009 na Alasce pozostało już tylko wspomnienie. Ale zaraz słyszałem… „Bracie jakbyś kiedyś chciał przyjechać do Turcji. Czy w Stanbule czy w Ankarze nie płacisz za nic. Zapraszamy”; „Wpadnij do nas do Vojvodiny, do Novego Sadu”; „Eee tam Serbia, nawet dostępu do morza nie mają – zapraszamy do Nas, do Burgas”; „Jakbyś kiedyś był w Ameryce Południowej koniecznie zajrzyj do Quito”.. Zajrzę, wpadnę, skorzystam! I już wiem, że po pobycie w Craig pozostało AŻ wspomnienie.

 

4.3

realizacja: Ideo

powered by: CMSEdito