Dodaj do ulubionych Poleć znajomemu

Dołącz do nas

Facebook  Why Not USA na G+  Pinterest  nk.pl

Newsletter

drukuj Work and Travel | więcej

Work and Travel - Wspomnienia Kateryny - Alaska 2009

03-09-2010

Marzenia się spełniają! Zwłaszcza kiedy dołoży się maksimum wysiłku, aby znaleźć pewnych partnerów i upewnić się, że ma się wsparcie rodziny i przyjaciół. O pracy na Alasce słyszałam nie raz, ale wyobrazić sobie siebie w rybnej fabryce i spędzić lato na chłodnej Alasce (jak na początku myślałam) – nigdy!!

Kiedy zostałam studentką zaczęłam zastanawiać się jak z korzyścią spędzić lato, odpocząć, znaleźć nowych przyjaciół i zarobić pieniądze. To, że skorzystam z programu Work and Travel było od razu wiadome, ale którą pracę wybrać? – tu miałam problem. Z moją minimalną znajomością angielskiego, wybór padł na Alaskę. Teraz uważam, że była to jedna z najlepszych moich decyzji. Przelot Warszawa - Paryż - Seattle - Anchorage trwał blisko 16 godzin, lecz był tak fascynujący i przyjemny, że nawet nie zauważyłam kiedy dotarłam na miejsce. W Seattle spotkałam jeszcze 2 studentów, którzy już drugi raz lecieli do Naknek, do tej samej fabryki co ja..
Do Anchorage przylecieliśmy w nocy. Po wyjściu z portu lotniczego zachwyciły mnie cudowne krajobrazy zaśnieżonych gór i „biała noc” Alaski. Zdecydowaliśmy, że zatrzymamy się w motelu, tak aby 2 dni, czyli czas pozostały do przelotu do Naknek, móc poczekać w komfortowych warunkach, załatwić Social Security i pozwiedzać. Jedna noc w motelu kosztowała 20$ (warunki były bardzo dobre : telewizor, natrysk, internet), od 6 do 10 rano można było za darmo zjeść śniadanie

Na drugi dzień zrobiliśmy Social Security i cały dzień chodziliśmy po mieście, napawaliśmy się przyrodą, chodziliśmy po sklepach, próbowaliśmy miejscowej kuchni. Znaleźliśmy również bardzo wiele chińskich restauracji, gdzie można smacznie i tanio zjeść. Do Naknek leciało z nami jeszcze 10 studentów cudzoziemców. Wszystkich nas odebrała bardzo miła przedstawicielka Leader Creek - Emili. Pokazano nam fabrykę, nasz dział, przedstawiono nam supervizora, rozdano odzież do pracy oraz pościel. Przydzielono mnie do pokoju razem z dwiema dziewczynami z Polski (z Krakowa i Wrocławia). Pokój był nie duży: 3 łóżka, szafki, lustra i stolik. Natrysk i toaleta były ogólnodostępne. Zanim zaczęliśmy pracować, mieliśmy jeszcze około 8 godzin na odpoczynek..

Pierwszy dzień pracy. Było ciężko. Przez pierwsze godziny przyzwyczajaliśmy się do naszych zajęć, a pracujący obok studenci amerykańscy pomagali nam. Na początku komunikowałam się z nimi poprzez gesty, a z czasem rozumiałam coraz więcej. Zapoznałam się ze studentami z Polski, Ukrainy, Rosji. Było mi przykro, że nie znam wystarczająco języka angielskiego, ponieważ chciałam rozmawiać także z Amerykanami, Filipińczykami, Turkami, Hiszpanami i Kolumbijczykami. Pracowałam w dziale Packing. Praca ta nie należała do lekkich. Było tam bardzo chłodno. Pierwszego dnia pracowaliśmy 16 godzin, jednak czas zleciał nam szybko i bardzo wesoło. Wszystko dzięki studentom, którzy śpiewali przy sortowaniu mrożonych ryb :) Niekiedy nawet zdarzały się tańce, które nas ogrzewały. Cały czas towarzyszyła nam muzyka z różnych krajów. Na przerwach ( 15 min. co 3 godz. ) rozmawialiśmy ze sobą przy filiżance kawy, herbaty, przegryzając smaczne ciasteczka. Zmęczenie odczuwaliśmy dopiero po powrocie do domu. Rano podawane było śniadanie, jednak nie każdy je wykorzystywał. Niektórzy- tak jak ja – woleli pospać pół godziny dłużej. Po każdych sześciu przepracowanych godzinach był lunch (pół godziny). Podawane nam posiłki były pyszne! Na jedzenie naprawdę nie mogliśmy narzekać, ponieważ karmiono nas tam bardzo dobrze. W czasie przerw dzieliliśmy się na międzynarodowe grupy, wszyscy wymieniali się kontaktami, planowali
podróż po Ameryce. Niektórzy zdążyli nawet zakochać się! :)
Do takiego rytmu pracy można przyzwyczaić się tak bardzo, że nawet nie zauważa się jak szybko leci czas. Znaczną część przerw spędzaliśmy na ulicy, grzaliśmy się na słońcu. Było blisko +25C. Mimo to do pracy ubieraliśmy się bardzo ciepło ( 2- 3 swetry, czapka, szalik, 3 pary skarpetek). Po zakończeniu sezonu w Naknek polecieliśmy na wyspę Kodiak. To niezwykle miejsce! Pracy było tu wiele, ponieważ znajduje się tu aż 9 fabryk. Stawka wynosiła 9$. Niestety tutaj trzeba było już samemu znaleźć mieszkanie ( blisko 200$ za miesiąc) i samodzielnie kupować jedzenie. Praca była trochę lżejsza. Tu już więcej komunikowaliśmy z miejscowym ludem. Filipińczycy, którzy okazali się bardzo życzliwymi osobami, zawsze zapraszali nas na barbecue, często spędzaliśmy wolne wieczory z ich rodzinami. Często przynosili nam do pracy jedzenie, bardzo smakowała mi ich kuchnia.

 Pracowaliśmy na różnych stanowiskach - przeważnie z łososiem. W wrześniu rozpoczął się nowy sezon, a my zajmowaliśmy się już innymi gatunkami ryb: flądry, drętwy, ośmiornice – ja pracowałam nawet przy krabach. Od Filipińczyków nauczyłam się gotować rybę, kraby – można powiedzieć, że teraz jestem częściowo znawcą :) Czas bardzo szybko zleciał :( Nadszedł czas powrotu do domu!

Podróż do domu była porywająca. Z Kodiak do Anchorage płynęłam statkiem (13 godzin!) przez czarujący Homer. Jest tu tak piękna przyroda, że aż nie nadążałam z naciskaniem przycisku w aparacie fotograficznym- tak bardzo chciałam wszystko uwiecznić! Trudno opisać towarzyszące mi wtedy uczucia.

 

Bez wahania zdecydowałam się odwiedzić miasto moich marzeń – New York !!! W samolocie zapoznałam się z emigrantami z Ukrainy, którzy żyją w NY. Gościłam u nich przez 10 dni. „Duże jabłko” okazało się naprawdę wielkim i niezwykle porywającym miejscem! Odwiedziłam Manhattan, 5th Avenue, zrobiłam shoping, zobaczyłam statuę wolności, spacerowałam i karmiłam wiewiórki w Central Park przeszłam się po Brooklyn Bridge, spróbowała chińskich ciastek na Chinatown i smacznych pierogów na Brooklinie, jeździłam metro i zachwycałam się NY z wierzchów drapaczy chmur......

 Tak właśnie wyglądało moje lato 2009. Nie żałuję ani jednego dnia spędzonego w USA! Morze wrażeń i niesamowitych emocji. Wielu nowych przyjaciół i znajomych z różnych stron świata, setki unikalnych fotografii - oto najważniejszy elementy tej nie zapomnianej podróży! Gorąco polecam wyjazd do USA, na Alaskę – naprawdę warto! Taki wyjazd to nowe doświadczenia, niesamowite wrażenia i wysokie zarobki.
 

Do zobaczenia w Naknek za rok :)

 

Kateryna Iavorska


 

4.3

realizacja: Ideo

powered by: CMSEdito