Dodaj do ulubionych Poleć znajomemu

Dołącz do nas

Facebook  Why Not USA na G+  Pinterest  nk.pl

Newsletter

drukuj Work and Travel | więcej

Work and Travel - Wspomnienia Przemka K. - Snopac, Alaska - 2009

11-05-2010

Na wstępie zacznę od tego, że jest to moja druga przygoda na Alasce. Kto był tam raz, pewnie wie dlaczego wróciłem i już planuje polecieć i w tym roku :) (zapraszam do przeglądnięcia moich wspomnień również z ubiegłego roku). Tym razem zdecydowałem się na podróż do Dillingham, fabryka Snopac.W tym roku poleciałem tam z moim współlokatorem Konradem, była to jego pierwsza podróż samolotem więc musiałem udawać starszego brata, ale był bardzo dzielny.Wylecieliśmy 18 czerwca z Warszawy. Już na samym początku do Paryża przylecieliśmy z opóźnieniem, na lotnisku znowu kolejki i tak wsiedliśmy na pokład samolotu lecącego za Wielką Wodę z dwugodzinnym opóźnieniem. Warto jeszcze wspomnieć, że moim wyjazdom za granicę zawsze towarzyszyły tego typu przypadki, a to dopiero początek. Więc po kilkunastu godzinach lotu dotarliśmy do Seattle, a stamtąd do Anchorage. Pierwszą noc byliśmy zmuszeni spędzić na lotnisku w śpiworach, wszystkie hostele były pełne studentów.

 
Kiedyś po obejrzeniu filmu „Terminal” zawsze zastanawiałem się jak to jest. Widok studentów z ręcznikami na szyi maszerujących w klapkach przez lotnisko w kierunku ubikacji, żeby umyć twarz i zęby..nie był tym czego się spodziewałem! Za to w drugą noc odespaliśmy podróż w ciut wygodniejszych warunkach, w hostelu. W Seattle dołączyły do nas jeszcze dwie koleżanki, Natalie, które leciały do tej samej fabryki. Jeden dzień na załatwienie formalności związanych z Social Security Number (ja po ubiegłym roku miałem to już za sobą) i na następny dzień, już teraz we czwórkę zapakowaliśmy się do samolotu lecącego do Dillingham.


Na miejscu przywitała mnie moja siostra, która przyleciała kilka dni wcześniej i supervisor Randy, z którym rok temu pracowałem w fabryce w Naknek. Zawieźli nas na plant (miejsce, gdzie znajdowała się fabryka), gdzie oprowadzono nas, przedstawiono szefostwu i miejscowemu szeryfowi oraz udzielono informacji na temat warunków i obowiązków związanych z przebywaniem na terenie fabryki. Jak i rok temu, tak i w tym roku ostrzeżono nas przed niedźwiadkami, które zwabione zapachem ryb często odwiedzają te rejony. Pracę aczkolwiek jeszcze nie związaną z rybami zaczęliśmy już następnego dnia. Sezon się jeszcze nie rozpoczął, a fabryka nie była do końca przygotowana więc pomagaliśmy, gdzie tylko się dało, żeby przygotować się do sezonu i poznać ludzi, z którymi spędzimy wakacje. Pierwsza łódź przypłynęła kilka dni później, dość nieoczekiwanie dla niektórych. Ja osobiście nie mogłem się już doczekać.

 
W miejscach takich jak to, często na zupełnym odludziu (8 km do miasteczka) czas płynie wolno, więc możliwość zabicia go pracując wydaje się bardzo zachęcająca. W tym roku mając już zeszłoroczne doświadczenie dostałem pracę przy ładowaniu tirów. Doświadczenie i wzrost to dość duży atut na tym stanowisku.

 
Ciężka, ale jak dla mnie idealna praca, do tego na „świeżym” powietrzu. W tym roku przez pierwsze pół zmiany czyli 8 godzin jeździłem wózkiem widłowym ponieważ brakowało kierowcy, a drugą część zmiany pracowałem przy ładowaniu tirów. Pierwsze dni były dość nerwowe zanim wszyscy się dostosowali, nauczyli co i jak mają robić. Po tygodniu wszyscy wpadli już w rutynę i nie było tylu problemów. Konrad dostał pracę przy obsłudze zamrażarek co pomimo zimna jest dość dobrym stanowiskiem, ale za to bardzo odpowiedzialnym. Ja już po tygodniu miałem opaleniznę na twarzy jako, że pogoda była piękna, co nie koniecznie jest dobrym czynnikiem ponieważ łosoś nie lubi ciepła. To też odbiło się trochę na sezonie. Mimo wszystko mieliśmy dużo szczęścia trafiając do Snopac, bo dochodziły nas wieści o jeszcze słabszym sezonie w innych miejscach na Alasce. Czas mijał szybko, po około 3 tygodniach część osób przeniosła się do innej fabryki, gdzie potrzebowano studentów, a my przeszliśmy na tryb 1 zmiany bo ryb też było mniej. Udało nawet nam się zorganizować wyjście grupy polaków do miejscowego baru żeby potańczyć i odprężyć się choć na jeden wieczór. W całej fabryce było dość dużo polskich studentów. Niektórzy klienci baru byli tak zaskoczeni, że jesteśmy studentami z Polski i że przelecieliśmy taki kawał drogi (jakby wiedzieli, gdzie jest Polska:P), że robili nam zdjęcia ze sobą! Wszyscy się zaprzyjaźniliśmy i spędzaliśmy ze sobą dużo czasu.

 

Pod koniec sierpnia sezon bardzo zwolnił więc mimo tego, że bardzo nie chciałem opuszczać znajomych, zdecydowałem się na przeniesienie w inne miejsce, do zakończenia sezonu. Już na następny dzień udało mi się załatwić transfer do fabryki firmy Trident w miejscowości Chignik.Znów podróż samolotem, tym razem do King Salmon, gdzie miałem czekać na połączenie do Chignik.Jak się okazało zostawiłem na pokładzie tego 5 osobowego samolotu, którym przyleciałem z Dillingham swój paszport. Samolot już był w powietrzu w drodze powrotnej więc po radiowym kontakcie z pilotem i sprawdzeniu czy mój paszport jest na pokładzie samolot zawrócił i wylądował, żebym mógł odzyskać swoje dokumenty. To nie koniec. Podczas tego całego zamieszania przegapiłem swój samolot do Chignik. Bardzo miła i ładna pani skontaktowała się z siedzibą biura firmy Trident i spędziłem tę noc w Naknek, gdzie rok temu pracowałem. Rano już bez większych problemów aczkolwiek z dużym opóźnieniem byłem na pokładzie jeszcze mniejszego samolotu lecącego do Chignik.

 

W drodze jeszcze dwa przystanki na totalnym bezludziu żeby doręczyć pocztę i wylądowaliśmy na „międzynarodowym lotnisku w Chignik”. Następnego dnia już zacząłem pracę. Warunki jak na sali operacyjnej. Bardzo ciepło mnie przyjęto. Pracowałem przy pakowaniu filetów do pudeł. Lekka, ale bardzo żmudna praca, 16 godzin dziennie w temperaturze 0 stopni, da każdemu w kość. Dobrze, że w głośnikach leciała cały czas muzyka to mogłem potupać przemoczonymi kaloszami w rytm meksykańskiej muzyki jak mi było zimno :) Mieliśmy nawet miejscowego misia, który odwiedzał nas co noc i grzebał w kontenerze ze śmieciami, ale niestety ku mojego niezadowoleniu szeryf stwierdził, że stwarza on zagrożenie dla nas i musieli go odstrzelić :(


Sezon trwał tam jeszcze kolejne 10 dni. Z transferu byłem zadowolony, dorobiłem sobie, a sezon w Snopac skończył się mniej więcej w tym samym czasie więc zobaczyłem się jeszcze ze znajomymi z Snopac i siostrą w Anchorage. Zatrzymaliśmy się na tydzień w hostelu gdzie rok temu nocowałem przeżywając swoją pierwszą przygodę z Alaską. Zwiedzaliśmy miasto, imprezowaliśmy do rana, robiliśmy mnóstwo zakupów i spaliśmy do późna. Po prostu robiliśmy co chcieliśmy.Trójka naszych znajomych na pamiątkę zrobiła sobie nawet tatuaż! Niestety znów rozstania nadszedł czas. Ja z siostrą poleciałem odwiedzić siostrę i nasza malutką siostrzenicę, a Konrad, mój współlokator zatrzymał się na tydzień u swoich znajomych w NY. W tym roku również pojechaliśmy do Atlantic City.

 
Okropnie upalne 4 dni zostawiły na moich plecach i twarzy piekącą pamiątkę, co łagodziły kąpiele w zimnym oceanie, gdzie zmagałem się z falami jakich do tej pory nie widziałem. Tłumy turystów, tuzin kasyn i nocne spacery molem oświetlonym neonami wiecznie otwartych sklepów z pamiątkami wywierają ogromne wrażenie! Po powrocie na kilka dni zatrzymaliśmy się u siostry. Tutaj mogliśmy odpocząć.Postanowiłem wrócić do Polski kilka dni wcześniej więc zmieniłem swój lot na 25 sierpnia i wróciłem razem z Konradem wcześniej robiąc ostatnie zakupy w NY.Kilkanaście godzin później byłem już w Polsce! Tak zakończyła się moja kolejna przygoda z tym magicznym miejscem. Jeżeli tylko uda mi się, to i w tym roku odwiedzę Alaskę. Być może się tam spotkamy jeżeli zdecydujesz się na wyjazd, którego na pewno długo nie zapomnisz!

4.3

realizacja: Ideo

powered by: CMSEdito