Dodaj do ulubionych Poleć znajomemu

Dołącz do nas

Facebook  Why Not USA na G+  Pinterest  nk.pl

Newsletter

drukuj Work and Travel | więcej

Work and Travel - Wspomnienia Tomka i Marty - Yardarm Knot, Alaska - 2008

22-12-2009

Chciałbym podzielić się z wami moją przygodą z programem Work and Travel firmy WhyNotUSA. Wszystko zaczęło się od naszego (mojego i mojej dziewczyny) zafascynowania Stanami Zjednoczonymi. Oczywiście, że stary kontynent jest piękny i ma wiele uroku, ale to Ameryka jest światowym centrum, które warto zobaczyć. Dlatego, gdy nadarzyła się okazja wyjazdu szybko podjęliśmy decyzję.

Jako nasze miejsce pracy i zwiedzanie wybraliśmy Alaskę. Dziki, odosobniony kraj z nienaruszoną przyrodą i surowym klimatem. Dla Europejczyków znany jedynie głównie z opowieści Jacka Londona i filmów przyrodniczych. Dlaczego Alaska? Głównie z powodów wymienionych powyżej oraz co tu dużo ukrywać, aspekt finansowy też odegrał tutaj swoją rolę :)

Początek podróży - wszystko zaczyna się od dość długiego lotu, który z Polski trwa ponad 20 godzin. Okres od momentu przylotu i wylotu z Alaski to czas nieustannych niespodzianek i niesamowitych wrażeń. Samolot wylądował w Anchorage, niedużym (jak na amerykańskie realia) mieście, położonym z jednej strony na brzegu morza, z drugiej u podnóża ośnieżonych gór.I właśnie to nietypowe zestawienie będzie nam towarzyszyło przez całyokres pobytu na Alasce. Jakby tego było mało, przylecieliśmy w odpowiednim momencie by doświadczyć najdłuższego dnia w roku, słońce schowało się na zaledwie na 4 godziny.

Ocean, góry i niesamowicie długie dni alaskańskiego lata. Wydawało mi się, że to będzie mi towarzyszyć do końca mojego pobytu... jednak dołączył jeszcze do tego łosoś :)

Po kilkudniowym pobycie w Anchorage, załatwieniu wszystkich formalności związanych z Social Security i ostatnich zakupach (gumiaki Extra Tuff niezbędne dla komfortu stóp podczas pracy na zimnych i mokrych posadzkach, używane przez osoby, żyjące z pracy w przetwórniach), udaliśmy się na lotnisko by dotrzeć do celu naszej podróży, miasteczka Naknek i umiejscowionej tam przetwórni Yardarm Knot.

W momencie wylądowania zdaliśmy sobie sprawę, że trafiliśmy do miejsca gdzie człowiek jest jedynie gościem. Alaska to kraina niedźwiedzi i łososia, tyle dobrze, że kazano nam pracować tylko z tym drugim :) Od momentu przyjazdu nie rozpieszczano nas, wszystkie formalności związane z zatrudnieniem, zakwaterowaniem, ubiorem załatwiono od ręki. Tak by na następny dzień każdy mógł ruszyć do pracy.

Być może słyszeliście od znajomych, którzy byli na Alasce, że przetwórnie do których trafili miały dni wolne od pracy z powodu braku ryb. Dzięki czemu mogli oni zwiedzać okolicę i miło spędzać czas ze znajomymi. W Yardarmie można było o tym pomarzyć :) Dni były wypełnione pracą i choć sezon był krótki to bardzo intensywny.

Praca nie była lekka, ale też nieciężka, wystarczyła odrobina chęci by dało się wytrzymać, ja ze swojej strony uważam, że dużo pomagało z kim się pracowało. Ze względu na ogrom pracy oraz moją elastyczność, miałem szansę spróbować swoich sił na kilku stanowiskach. Chwilę pracowałem na case-up, gdzie pakowalismy zamrożone ryby i filety w pudełka, później pracowałem na fresh frozen (w niektórych przetwórniach określane jako fish house), gdzie patroszyłem ryby i usuwałem płetwy. Udało mi się również zasmakować rozkoszy pracy w Cannery, gdzie kontrolowałem wagę puszek napełnionych rybą. Dość prosta praca i byłaby przyjemna, gdybynie otaczający hałas maszyn. Następnie trafiłem na Egg House, gdzie zadomowiłem się na dłużej. Dzięki pracy na Egg Housie (praca z ikrą) poznałem Jeffa, Tima, Sarę, Abi, Ali i Mata, a dzięki ich amerykańskiego optymistycznemu nastawieniu łatwiej było przetrwać dzień. Zarząd Yardarmu dbał o swoich pracowników, jednak wymagał sumienności i stawiania się do pracy. Do tej pory wśród znajomych wspominamy wspaniałe jedzenie jakie nam serwowano, chyba nikt z Polaków nie zapomni jak kucharze przygotowali dla nas prawdziwe polskie gołąbki :)

W końcu po kilkutygodniowym kontrakcie wypełnionym pracą, sezon się skończył i pojechaliśmy na drugie zlecenie. Zdecydowaliśmy się na Kenai, piękną turystyczną miejscowość położoną na Półwyspie Kenai. Jak się okazało mogliśmy w końcu odpocząć po trudach Nakneku. Mieliśmy także czas na wynajęcia samochodu i zorganizowanie wycieczki po okolicznych miejscowościach. Półwysep Kenai jest jednym z najpiękniejszych miejsc na Alasce, miasta na nim położone (Homer, Seward, Soldotna) są często odwiedzane przez wędkarzy z USA, a także ze świata. Kenai jest także siedliskiem największych łosi na Alasce. Co do pracy przetwórnia, w której pracowaliśmy była rodzinną firmą i wszyscy nas traktowali jak członków rodziny. Na zakończenie naszego pobytu studenci z Turcji zorganizowali imprezę z ich tradycyjnym daniem güneş.

Ponadto każdego wieczoru Menadżer zapraszał pracowników na grilla (jeśli nie padało:)

Warto też myśląc o takiej przygodzie wybrać się z kimś, bratem, siostrą, kolegą czy dziewczyną. Ja pojechałem ze swoją dziewczyną i uważamy Alaskę za przygodę naszego życia :) Dlatego też wybieramy się tam za rok :)

Przejdź do galerii zdjęć

4.3

realizacja: Ideo

powered by: CMSEdito